wtorek, 29 grudnia 2015

Poświątecznie, przedsylwestrowo, plany noworoczne, zdjęcia itp :)).

Heej :).
Dawno mnie tu nie było, a w sumie jest poświatecznie, wiec mam czas, by coś tu napisać. Święta minęły tak niepostrzeżenie, że do dzis nie poczułam "tego klimatu". Tak czy inaczej wiem już, by nie czekać z postanowieniami na nowy rok, ale je realizować już teraz.
Święta spedziłam raz u jednej, raz u drugiej babci - rodzinka w komplecie - to jest to :). Chociaż raz do roku...
Myślami jestem w sumie przy Sylwestrze, wczoraj kupiłam sobie świetną sukienkę, dokładnie taką jaką chciałam, ale póki co wam jej nie pokażę, dopiero po fakcie :). Dziś jako że siedzę w domu postanowiłam zabrać się wreszcie za jedno z kilku zadań, które nam zadali ze szkoły na ferie. Mam już napisane na komputerze, teraz tylko przepisać na papier i będzie jedno z głowy. 

Przez ostatnie 3 dni przeczytałam prawie całe "Przeminęło z wiatrem" i jak po 1 -wszym tomie byłam zachwycona, tak przy 2-gim tracę już zapał. Wszystko nie tak jak miało być haha. Chociaż z drugiej strony element moralizujący musi być; fałszywość ukarana, no tak, ale w jaki sposób.. Dawno mnie tak jakaś książka nie wciągnęła, a równocześnie nie zniechęciła. Taki paradoks. Tak czy inaczej polecam poczytać o zakłamanych młodych damach i nie mniej zakłamanych dżentelmenach haha ;P.

Nowy rok zapowiada się póki co koncertowo haha --->

Koncerty wiadomo haha, jak są blisko... ;P
Ale mam też dużo planów związanych z typowymi podróżami w celach powiedzmy zwiedzania lub plażowania. Gdzieś na horyzoncie zarysowuje się kolejno; Londyn, Rzym, Chorwacja...
Wiem, że jak chcę to doprowadzę do skutku :).

W najbliższym roku także moja 18-nastka! Co ciągnie za sobą, wiadomo - pieniądze, które bardzo mi się przydadzą na wspomniane wyżej cele.
Robię także prawo jazdy! Zaczynam kurs już w marcu. Strzeżcie się przechodnie haha :D. 
Wybieram się także jak i rok temu na Zlot Fanów Enej do Olsztyna, już nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że to dojdzie do skutku :D.
2016 rok- rokiem Młodzieży! ŚDM już w lipcu. Zapowiada się nieziemsko. Nie mogę sobie tego wyobrazić, ale wiem jedno - będzie Moc! :)
Co jeszcze? Chcę zostać wolontariuszem, robię już w tym celu "podchody" haha, zobaczymy jak to będzie.
Chcę też chodzić na sesje zdjęciowe, jak w roku 2014, bo co tu dużo mówić w 2015 praktycznie o tym zapomniałam, a przecież lubiłam to robić :)).
Pragnę także wydać w końcu COŚ. Albo moją książkę <gdy już ją dokończę>, albo tomik wierszy. Trzymajcie kciuki, może w końcu się uda:).
Chcę także być coraz mądrzejsza, ale to chyba naturalne haha :).
I przefarbować się na jasny blond  ... to może jednak nie :D.

A Wy co chcecie w 2016 roku?

Przedstawiam Wam teraz kilka zdjęć jak wyglądałam 
we Wigilię, zdjęcia oczywiście przed wyjściem :). <Wigilię miałam dwie u obu babć, a Wy u kogo?>





 czerwoono mi :).


 <--- Finek

Tak było we Wigilię. W Sylwestra kończę już z tą wszechogarniającą czerwienią. To takie "modne" założe się, że co druga dziewczyna będzie miała czerwoną sukienkę na zabawie, a ja... tajemnica póki co :)).
Na Sylwestra wybieram się Oazowego, ale właściwie wygląda on jak inny- tańce, jedzenie, dobra zabawa do rana <5 rano konkretnie>. Nawet sala przypomina wyglądem taką typową, weselną, jest DJ, są balony haha. Różni się tylko tym, że jest bezalkoholowy. Kocham <3.

***
A Wy jak spędziliście Święta?
Co dostaliście?
Co robicie w Sylwestra?
Jakie plany na Nowy Rok?

Piszcie :D.

Do następnego wpisu paaa! :))

czwartek, 17 grudnia 2015

Bycie takim samym - lęk, czy pójście na łatwiznę?

Cześć :).

Wszyscy tak piszą i piszą o byciu innym, to ja dziś dla odmiany napiszę o byciu takim samym. Tego jeszcze nie było, co? Na pewno było, tylko nie w tak zatrważających ilościach, jak o inności.

Zaraz... jeśli masowo piszemy o inności, to robiąc to jesteśmy tacy sami jak ten ktoś. Więc po co pisać... a po to, że wychodzi na to, iż jest to masowy problem, skoro znajduje się na szczycie najczęściej poruszanych tematów i znajduje tak szerokie audytorium.

Ale wracając do tematu przeciwnego do tego wyżej wspomnianego... Może nie tyle przeciwnego, co chwytającego kij z drugiej strony. Wiecie o co chodzi.
Bycie takim samym - lęk, czy pójście na łatwiznę?

Narzekasz sobie - bo i oni narzekają. Jesteś sobie wulgarny - bo wszyscy są. Noszisz na sobie parkę, bo... to takie modne, oh nice wyglądasz jak co druga dziewczyna. Masz na buźce kilogram tapety, a twoje brwi nie wyglądają jak brwi, ale... to przecież ładne?! Bo cała rzesza nastolatek ma takowe... Sezon temu nie miały, za sezon o tym zapomną. (Dygresja: Jak to jest, że w roku bodajże 2012 w zimie nosząc miękkie buty z norweskimi wzorami i takimi no... puchowymi kulkami na sznurkach, spotkałam się z dziwacznymi spojrzeniami i pytaniami w stylu "Ah co ty na siebie założyłaś", a dokładnie rok później, to jest w zimie 2013 ubrawszy je słyszałam zewsząd "Ach, ale świetne!, "Piękne gdzie kupiłaś?" . Ano dlatego, że po rocznym opóźnieniu przyszła do nas tzw. "moda" na styl norweski i takie właśnie buty stały się wszechobecne. I wszystkim nagle zmieniły się umysły, wybornie!)
Zeszłam wyłącznie na modę, ale to najbardziej rzuca się w oczy. Gust uzależniony od tego, co jest teraz "na topie", niezależnie od tego czy jest to ładne czy nie. Więc co się takiemu statystycznemu człowieczkowi podoba? Gdzie jego poczucie piękna i estetyki, które rzekomo powinno płynąć z wewnątrz? A może droga na zewnątrz została zatamowana przez hałdy manipulacji i tony kiczu? Tak też być może. Nie mówię, że moda jest zła, o nie. Ci którzy umieją z niej czerpać wygląją naprawdę świetne. Ale jeśli komuś coś się podoba dopóki jest modne, to...?
Przypomniała mi się fala legginsów galaxy... najpierw "Co to jest za dziwaczne...?" Później "Aa mega", a po równo trzech miesiącach fala odeszła. Nikt już tego więcej nie założył. 
Takich przykładów jest b. dużo, ale nie miałam przecież pisać o ubraniach.
To na zewnątrz, a co dopiero jest wewnątrz. Jeśli to zależność wprost proporcjonalna? No nie, nie oceniajmy ludzi po ubraniach, niekiedy i wybitne oryginały noszące się odmiennie mają w sobie pierwiastek... ba, związek chemiczny jednakowości, jednakowego myślenia, postrzegania świata za wszelką cenę. Wszyscy sądzą, że dana idea jest zła... Nie, nie wszyscy. Jeden człowieczek to sobie wymyślił ze swojej własnej zawiści i wmawia innym, że ktoś jest tym jedynym, który tej idei nie popiera. Tak to się rozrasta; z jednego dwa, z dwóch cztery, z czterech szesnaście, z szesnastu dwieście pięćdziesiąt sześć... jednakowości.


Lęk

Boisz się, tak cholernie się boisz, że jak pokażesz im prawdziwego siebie, to cię odrzucą, nie zaakceptują. Lepiej bazować na czymś co jest już sprawdzone, wiesz jakie będą tego skutki, można łatwo przewidzieć. Sterujesz swym zachowaniem, tak aby osiągnąć z tego jakieś korzyści, określony odzew od drugiej osoby. Stawiając na szczerość natomiast stąpasz po ruchomych piaskach, nie widzisz horyzontu, nie wiesz jak to się skończy. I zwlekasz... zwlekasz... tak jakby bliżej niż dalej. Tak bardzo zasymilowałeś się ze swoimi wyobrażeniami, że często zapominasz, że one są fikcją. Przypisujesz sobie cechy i upodobania, których nie masz. Bo inni tak myślą, po co więc wprowadzać ich w błąd? 
Nie odzywasz się, bo nie chce ci się myśleć. Wolisz od razu powiedzieć, że nie wiesz, iść na łatwiznę. Wmawiasz sobie, że nie umiesz, że nie dasz rady. Odciągasz na siłę coś, co jest w zasiegu twych możliwości i aż się prosi o wykorzystanie. Właśnie.. wykorzystywanie.. siebie. Dawanie z siebie innym. Przekazywanie tego, co ma się do przekazania, co w tobie siedzi. Nie bądź egoistą, nie zatrzymuj wszystkiego. Słowo jest tylko słowem? Dla drugiego człowieka jedno twoje wyjście z swoistej otchłani niebytu, może być olśnieniem. Ty widzisz mały promyczek, dla kogoś może to być wybuch supernowej. Chcesz to zaprzepaścić? Znów pójść na łatwiznę... Albo też zrobić coś w ostatniej chwili, chociaż ty przecież nie lubisz, gdy ktoś będąc tam gdzie jest robił swoje zadanie na pół gwizdka, niedbale. Wymagasz, a nie dajesz. To jak złapać próżnię. 

Pójście na łatwiznę

Cześć jestem Ines. Urodziłam się, poegzystowałam, wiadomo jak to niemowlak. Zaczęłam ogarniać, że istnieję, poszłam do przedszkola, później do szkoły, na studia, do pracy, założyłam rodzinę, urodziłam dzieci, zestarzałam się, przeszłam na emeryturę zmalałam i zbrzydłam. Dziś mam 90 lat i żyłam, jakbym nigdy nie żyła.

Cześć jestem Inez. Przyszłam na świat, obmyto mnie z krwi, zaczęłam rosnąć, denerwować wszystkich wokoło i śmieszyć zarazem, mając 5 lat rozbiłam wazon ćwicząc piuruety, a mając 7 zdobyłam swój pierwszy medal w jeździe figurowej na lodzie. Na mojej pierwszej randce byłam w piątej klasie, zerwaliśmy po tygodniu, ale za kolejny tydzień miałam już nowego. Któregoś dnia we wakacje tańczyłam z przyjaciółką na środku drogi w nocy. Zatrzymywałyśmy samochody i życzyłyśmy miłych snów. Któregoś dnia schowałyśmy się w sianie, gdy szukali nas po naszej eskapadzie. Przyszedł on i grał na gitarze, na plaży, nad Bałtykiem. Wyjazd tam na szesnaste urodziny, to był jednak świetny pomysł. To nic, że stopem. Napisałam artykuł, wysłałam na żarty na maila redakcji i wydali go w gazecie, dostałam honorarium za które wykupiłam wycieczkę na Cypr. Nie zdążyłam tam pojechać. Zginęłam w wypadku samochodowym. Miałam 17 lat. Moje życie było najlepsze na świecie i obfitsze niż niejednej staruszki.


Bycie takim samym
<wbrew sobie>

To jak oddać swoje życie komuś innemu albo przeżyć je za kogoś. To jak złapać powietrze i próbować z nim tańczyć. To jak topić się w strumyczku. Najgorsza rzecz jaką może zrobić człowiek samemu sobie. Mentalne samobójstwo. Odrzucenie daru. Szukanie sensu tam, gdzie go dla nas nie ma. Ty to ty. Odrzucając to nie zdobędziesz kogoś innego, bo... ty - ty = nic. Proste działanie.
***


To tyle na dziś,
standardowo ściskam mocno
i niestety już standardowo wracam do odrabiania lekcji
i uczenia...i.. tego jest tak dużo. Zwariowali przed świętami :,).

Będzie mi jak zwykle miło, gdy podzielicie się swoją opinią w komentarzu :)).
Czeeeeeść!





środa, 9 grudnia 2015

I am . + recenzjowo + poetycko + keep all

Hej :).
Trochę długo mnie tu nie było.. Ale dopiero dziś nie mam nic do zrobienia, takto nauka, nauka, nauka. Już od kilku dni zbierałam się, żeby napisać tego posta i w końcu robię to.
Dziś recenzja. Książki. Taak w końcu zaczęłam czytać na nowo. Tą dostałam na mikołajki od mamy. Z początku, jak zaczęłam czytać.. oj nudy. Dopiero po jakieś 3/4 książki sie zaczęło dziać, konkretnie. Oj ta ostatnia ćwiartka była bardzo emocjonująca. A zakończenie...  perfecto :)). Epilog dał do myślenia. Ale, ale, tak nie wolno robić! Już nic nie zdradzam. Zacznę od początku, po pierwsze - jaka to książka?

                                                     "Kiedy byłeś mój"
                                                        Rebecca Serle


Cała fabuła z grubsza może wydawać się banalna i wtóra. Czy aby na pewno? Po pierwsze należy zaznaczyć, iż jest to powieść inspirowana "Romeem i Julią". Jednak przy czytaniu radzę o tym zapomnieć i po prostu poddać się biegowi akcji. Nastolatkowie w amerykańskiej szkole, Kalifornia, gorąco cały rok wiadomo. Na dodatek bogaci i popularni. To co wszędzie? Skądże, pierwszy raz czytam książke o popularnych, zazwyczaj w takich powieściach uwzniośla się szare myszy. Rosaline i Rob - najlepsi przyjaciele pomiędzy którymi zaczyna się dziać coś więcej. Można by rzecz los, przeznaczenie... - dopóki do miasta nie sprowadzi się znienawidzona kuzynka Rosaliny - Juliet. Ma chytry plan odegrać się za to co było, a właściwie za to czego nie było. A obok wszystkiego kryje się ktoś jeszcze, ten niezauważany lecz prawdziwy. Opowieść pokazuje jak w krótkim czasie można zmienić nastawienie do pewnych osób o 180 stopni, jeśli tylko utracimy na chwilę głowę zatapiając sie w egoiźmie; lub też jeżeli wyrwiemy się z narzucanych nam przez społeczeństwo norm i  własnych fikcyjnych ograniczeń. Dwie możliwości, dwie historie; staczania się i wzrastania. Negacja przeznaczenia.Wybór. Można wybrać, czy chce się być szczęśliwym - zdanie często pojawiające się w tymże utworze.
___

Tak opisałabym tę książkę. Nie mogę zdradzić zbyt wiele, jednakże gorąco ją wszystkim polecam. Jak mówiłam; z początku myślę sobie... o co chodzi; co w tym niezwykłego... a później.. zakończenia się w sumie domyślałam, ale nie w całości. Dobrze, że zapomniałam o tym, czym ta książka jest inspirowana. Tak czy inaczej zawiera w sobie fajny przekaz końcowy. Ah tyle chciałabym powiedzieć, ale w recenzji nie wolno zdradzać, więc cóż mogę tylko polecić :). Mankamentem powieści już od samego początku była taka.. hmm niedojrzałość bohaterów i płytkość ich myślenia, ale może to był celowy zamiar, by przy końcu pokazać progres? Chyba sie udało ;).
___

Chciałabym dodać jak zwykle jakieś zdjęcia, jednakże nie mam żadnych nowych. W sumie mogłabym zrobić w tym, co sobie ostatnio kupiłam i w ogóle, ale to może następnym razem :).

Tytułu brak

biały anioł na rękę mi spadł
bo tak miało się stać
czarną łzą pokropił wnet świat
taki miał być jego los

z wolna patrzył 
z lekka przepadł
leśną drogą dziś mnie wiodą
do granicy snu
nie mogą

poczekaj poczekaj
nie ma cię tam 
nie chciałaś doń iść
więc w gaju pusto
cicho sam
lata tylko cienki liść
w strumyku lustro

żyć by być by żyć
_______________________________

To tyle na dziś. Mam nadzieję, że uda mi się wskrzesić tego bloga, że dalej będziecie go czytać i komentować.
Teraz wpisy będą częściej.

Tymczasem miłego wieczoru Wam życzę,
a i pamiętajcie, że życie pisze nieprzewidziane scenariusze
Skoro przeszłość była sekundę temu, a przyszłość jest za sekundę, to teraz jest w jednej chwili ergo żyjemy tylko przez okres jednego tchnienia. Jakże wspaniałe musi to więc być tchnienie, a wybór należy do nas, po co więc marnować cenne ułamki życia na... cokolwiek czego nie chcemy? Now is now. Be happy, be who you want, be aware, have everything.

Paaaaa! :)











czwartek, 12 listopada 2015

Niech twojej pasji nigdy nie przesłoni chęć zysku ani "podpowiedzi" innych.

Hej Wam :).
Naszły mnie dziś przemyślenia ... na jaki temat? Już piszę.

Ludzie, którzy robią to, co robią, bo muszą sieją straszne zniszczenie w społeczeństwie. Poczynając od uczących, którzy od początku mają wyrypane na to, co robią i utwierdzają dzieci w przekonaniu "na co to komu". To później dość wyraźnie oraz niekorzystnie odbija się na ich późniejszych losach; mają już zamknięte tak wiele drzwi! Już za późno. I to przez kogo? Przez nieodpowiedzialnego, a zarazem nieodpowiedniego człowieka na nieodpowiednim miejscu. Dlaczego? Bo tak wyszło, taka była ostateczność, rodzice kazali wybrać taki, a nie inny kierunek studiów,byle jakieś pieniądze były... I tak dalej i tak dalej. A teraz? Teraz jest to samo (na pewno znacie kogoś takiego, baardzo powszechny przykład) np. "idę na biol-chem, bo rodzice kazali, uważają, że na pewno zostanę lekarzem i będę miał dużo pieniędzy". A skąd, wcale nie zostaniesz, a już na pewno nie z takim podejściem, oby nie... Nie wyobrażam sobie być, powiedzmy wprost, krojoną przez kogoś, kto jest tym chirurgiem, bo musi, przez chore ambicje rodziców, a nie z pasji, powołania i chęci ratowania życia ludziom. Nieodpowiedni ludzie na nieodpowiednim miejscu zawsze robią tylko wiele szkody sobie i innym; społeczeństwu. Dlatego warto, a nawet trzeba kierować się swoim rozumem, znaleźć swoją niszę i trzymać się jej. Po co robić coś dla pieniędzy i być niespełnionym człowiekiem [na przykład być tzw. "wiecznym studentem" dajmy na to prawa, któremu to za cholerę nie wchodzi do głowy, nie interesuje go to, ale ma perspektywę dużej sumy pieniędzy, którą (jak zakłada) będzie zarabiał w przyszłości.] Po co to robić, jeśli można realizować się, pokazywać światu swój talent, dawać pożytek innym i sobie (jednocześnie więc być szczęśliwym i spełnionym w tym aspekcie) poprzez robienie tego, co się kocha (niekoniecznie zarabiając na tym jakieś wielkie sumy). Wiadomo... Nie każdemu się uda, zapewne będą hordy bezrobotnych, ale w każdy wybór wpisane jest ryzyko. Zawsze lepiej postawić na to, co kochamy, kształcić się w tym kierunku, bardzo się tym interesować, czerpać z tego radość i później być bezrobotnym, niż iść w kierunku "nie znoszę tego, ale będzie zarobek" np. wspomniane prawo, a i tak zostać bezrobotnym, bo np. nie uda sie tej pracy dostać, bo będą inni, lepsi (z pasją) albo "lepsi" (ze znajomościami) i tymsamym zostać sfrustrowanym człowiekiem, który wie, że zmarnował wiele cennych lat życia na robieniu czegoś co nic mu nie przyniosło.
Lepsza jest więc pierwsza możliwość, choć wynik w razie niepowodzenia jest pozornie taki sam, jakże różny jest jednak przebieg. Ryzyko jest zawsze. Ale kto nie ryzykuje, ten nie zwycięża. A kto kocha to, co robi; ten wygrywa podwójnie - dla siebie i dla innych.

Dobrze jest się Wam wygadać, ciekawa jestem Waszego stanowiska w tej sprawie; piszcie w komentarzach!:)

Dodam jeszcze kilka zdjęć z ostatnich dni, które zrobiłam telefonem, który jakby się ocknął po swojej długiej nieużyteczności ;). W większości selfie


Park u mnie w mieście ^^







Rossmannowe promocje ^^



To tyle na dziś
pozdrawiam ciepło
Paaaa :*.


sobota, 7 listopada 2015

Nowości, książki, piosenki, zdjęcia :)

Heejka! :)
Dawno nie pisałam, hmm ponad tydzień, a to dlatego, że niebardzo miałam o czym, jakoś mi się skończyły pomysły.
Co tam u mnie...
Hmm weekend zapowiadał się tak sobie, popsuły się z pozoru plany, bo na początku miałam jechać dziś do Rzeszowa na Enej, ale się okazało, że nie mam jak wrócić, ani u kogo nocować no to nie pojechałam. Szkoda, ale cóż... :). 
Za to dziś mieliśmy oazowy dzień wspólnoty, zjechały się oazy z całej okolicy i hmm fajnie było, wiadomo spotkania, tańce i te sprawy haha xd. 
I tyle małych słodkich dzieci było... :D. O nie, czy ja powoli zaczynam lubić dzieci? Lepiej późno niż wcale. Jak nie wkurzają to mogą być :)).
Później byłam u babci z kuzynką i kuzynem... i w sumie tyle, teraz przyszłam. Tak czy inaczej fajnie chociaż jeden dzień w rodzinie spędzić. Teraz niby miałam się uczyć na ten konkurs z prawa, ale... leniem być niełatwo jest :).

Aktualnie czytam książkę "Życie na pełnej petardzie" księdza Jana Kaczkowskiego. Na pewno o tej książce (była w top 5 w Empiku) i o nim słyszeliście. Jest to ksiądz zmagający się z chorobą nowotworową, który też  pomaga innym ludziom w hospicjum, robi konferencje dla osób w każdym wieku,  dużo działa i ogólnie wiele dobrego czyni dla innych. Książka jest w formie wywiadu. Na razie czytałam wybiórczo kilknanaście pytań. I co mogę powiedzieć na tą chwilę? Odważne, niektóre mocno oryginalne wypowiedzi. Podoba mi się taki punkt widzenia! Jest to człowiek otwarty na wszystkich, toteż często widzę np. w internecie pod wywiadami, że chwalą go nawet ateiści i zgadzają się z nim w wielu kwestiach. Wspaniały człowiek, oby udało mu się wygrać z chorobą i mógł żyć jak najdłużej :).
Polecam wszystkim tę książke :)).

Ostatnio wymyśliłam fajny sposób na naukę angielskiego. Zdałam sobie sprawę, że chcę poprawnie mówić i mieć bogate słownictwo, po prostu - ot tak, dla siebie. Nie powiem, że angielski jako taki w szkole też był dla mnie w tym aspekcie motywacją, bo patrząc na wszystkie przedmioty, to oceny z angielskiego mam najgosze <aczkowiek wciąż utrzymujące się w granicach słabej czwórki>. Chcę to zmienić. Ale jak się zastanowie dlaczego tak mam, to stwierdzam, że olewam ten przedmiot jak się da. Nie zabieram książki do domu, uczę się i robie zadania na szybko 5 minut przed lekcją, zapominam na kiedy mamy umieć słówka, jak pani zadaje się nauczyć ustnie wypowiedzi na jakiś tam temat, to ja sobie myślę "Aaa poimprowizuję". Ostatnio mi się to udało, improwizowałam opisując jakieś tam obrazki, a pani później "No widać, że się uczyłaś", ale nie ironicznie tylko serio, a prawda była taka, że nawet do tej książki nie zajrzałam.
Głupio mi z tym trochę nie powiem i chcę to zmienić, a przy okazji rozwinąć się w angielskiej  rozmowie, bo przyda mi się to z pewnością na wakacjach na ŚDM. Nawet już ten podręcznik do domu wzięłam haha xD. Więc już postęp jakiś jest tss^^. 
Aha miałam o tym sposobie mówić, a się rozgadałam :)). No więc znalazłam  piosenkę po angielsku, którą tak sobie znałam <bo o to chodziło>, weszłam na tekstowo.pl otworzyłam tekst po angielsku, puściłam piosenkę i patrząc na tekst zaczęłam zapamiętywać, głównie pod kątem gramatyki i czasów. To dobry sposób, bo zapamiętuje się nie tylko wzrokowo, ale też słuchowo.
Ja akurat ćwiczyłam na tej piosence,a to dlatego, że Christina śpiewa tu bardzo wyraźnie i można zrozumieć każde słowo, nawet nie patrząc się już na tekst.

https://www.youtube.com/watch?v=rtOvBOTyX00

Później jeszcze ćwiczyłam na o wiele bardziej znanej mi piosence - Somebody that I used to know. Tylko tu był problem z niektórymi potocznymi zwrotami/konstrukcjami w piosence, które w oficjalnej nauce języka mogą nieco mącić.
***

Pewnie słyszeliście o promocjach -49% w Rossmanie. W tym tygodniu były na błyszczyki, szminki, pomadki i lakiery, a w przyszłym będą na tusze, cienie i e-linery.
Planowałam kupić o wiele wiecej, ale ja jak to ja, zanim się zbiorę na zakupy to już po wszystkim :)). Kupiłam więc tylko Baby Lips brzoskwiniową, we wtorek na 15 minutowej przerwie. Z mojej szkoły do Rossmana jest niecałe dwie minuty drogi, w sumie dobrze mieć szkołę w centrum miasta :).
A wy kupiłyście sobie coś na tych promocjach, jak tak to co ? :D

Notka miała być w czwartek, więc zdjęcia będą z tegoż dnia.
A teraz... będę jeść Bakusia czekoladowego hue hue i pewnie coś czytać. Ostatnio zaniedbałam czytanie, trzeba to zmienić! :)
Poszukuję jakieś mega ciekawej książki, najlepiej z romansem w tle, ale nic fantastycznego, ma być realistyczna (ale nie takie znane typu "Zostań jeśli kochasz", bo to już czytałam, ani nie "Gwiazd naszych wina", bo tego na razie nie chcę czytać, więc wolałabym jakieś mniej popularne). Polecicie mi coś? Piszcie w komentarzach propozycje :).
***

A dzisiejsze zdjęcia (edit: z czwartku) robiła mi... moja mama! (Dzięki mamo i pozdrawiam, choć i tak wiem, że tego nie czytasz, a to dlatego, że nie znasz adresu mojego bloga hehs) :)). W sumie nigdy się o to nie pytała xD.



Hmm tak byłam dziś (w czwartek) w szkole ubrana ;>.





 niebieski sweter mamy -->
i futerkowy sweter mamy :)). -->

 Przepraszam za jakość, ale mój aparat jest beznadziejny ;)). Muszę używać starego, bo nowy zapiaszczył mi się tego roku na wakacjach w Bułgarii, jak go miałam na plaży i w sumie do teraz jest nienaprawiony xD.

To tyle na dziś,
będzie mi miło jak skomentujecie :)).

Paaaaaa! :*
*uściski*


środa, 28 października 2015

some words, pokoncertowo, zakupowo :).

Cześć :). Zobaczyłam ostatnio na blogach tendencję do pisania "porad", które nieco bardziej przypominają jednak kazania. I te punkty. "1. zrób to" "2. zrób tamto" "3. będzie lepiej". Może to działa (jeśli w ogóle na kogoś zadziała), ale na krótki czas. W dłuższej perspektywie i tak zrobimy po swojemu. Tu trzeba czegoś więcej... Dopóki człowiek nie zmierzy się sam ze sobą, to nic z tego nie wyniknie. Nikt inny nie może cię uratować, tylko ty. Z pozoru smutne, ale prawdziwe. Dlaczego z pozoru? Bo lubimy użalać się nad sobą i dlatego myślimy, że się nie uratujemy. A zapominamy o naszej wewnętrznej mocy, o naszym sercu, któż z ludzi zna nas tak jak my sami? Nikt. Tak więc logicznym wnioskiem z tego jest, że nikt nie może ci pomóc. Więc porady typu "raz dwa...dziesięć" zazwyczaj mają małe przełożenie na czyny.

A co u mnie? Jutro wraz z częścią klasy wybieramy się do sądu na rozprawę. Jako klasa prawnicza będziemy mieć przywilej ją oglądać. Nie mogę się już doczekać, jestem mega ciekawa! Nigdy na takiej jeszcze nie byłam. Ten szkolny tydzień jest dla mnie tygodniem czwórek z języków; polskiego, angielskiego i rosyjskiego. Ah wiadomo chciałabym lepiej, ale jak się wraca z weekendu o 2 w nocy i o 7 wstaje do szkoły... To później nieogar haha :). Gdzie byłam? Ano na koncercie Enej <no oczywiście> w Krakowie, a teraz jest standardowe "po" czyli przeziębienie. Kark już przestał boleć uff :D. W każdym razie warto było; wyszalałam się, spotkałam wielu znajomych, aktywnie <dzikie pląsy yey> spędziłam czas xD.
O właśnie pokażę wam kolaż zdjęć z tegoż dnia:
Taadaam :D. 
A właśnie, właśnie wczoraj wyszedł ich nowy singiel wraz z teledyskiem;
Oczywiście polecam! ---> https://www.youtube.com/watch?v=u_DVihwoFeM

A po koncercie trzeba wrócić do życia i ganiać rano na WF-y. Dziś było jednak tak lajtowo, że w sumie to nie narzekam :).

Byłam sobie też dzisiaj na zakupach. <Tak dopiero teraz>. Haa pisałam o tym już ze 3 notki temu i dopiero dziś się wybrałam xD. W sumie to chciałam kupić futerkową kamizelkę, ale niezbyt dobrze w niej wyglądałam :). Kupiłam więc różowy sweterek w Croppie oraz koronkową bluzkę i wzorzysty top w SH.
W sumie to mogę Wam pokazać :).
--->





czemu taka słaba jakość grr...
____________

No także ten ;). Nie są to jakieś super rzeczy i każda z innej bajki, ale cóż, przemówiły do mnie z wieszaka haha :D.

W ogóle ostatnimi czasy tyle pozytywnie zaskakujących rzeczy mi się zdarza. Pogodziłam się z pewnymi ważnymi dla mnie osobami, które może zawiniły, ale później zmieniły swoje zachowanie i teraz znów się lubimy :). Najważniejsze to nie odpuszczać, nie bać się prosić o pomoc i próbować ponownie. O tak, taka nauka dla mnie z tego wypłynęła. 

Hmm życie jest niesamowite, ostatnio jest mi dane to dostrzegać coraz częściej :). Trzeba tylko dobrze patrzeć i robić to, co mamy do zrobienia, dalej potoczy się tak, jak się nam nawet nie śniło.
O nie, tylko nie o snach... ostatnio miałam taki zrypany, że luju :D. No ja nie wiem, przecież ja horrorów nie oglądam, a śnią mi się trupy i to zwęglone! Takie preludium przed Halloween? Hmm... nie dziękuję :D.


Tym jakże pozytywnym akcentem kończę dzisiejszy wpis.
Będzie mi jak zwykle niezmiernie miło, gdy skomentujecie :)).
Ściskam Was wszystkich i każdego z osobna <tuli>.
Paaaa :* ! 


sobota, 17 października 2015

Aktualna sytuacja - to TEN czas .

Witajcie :).
Tak się dziś zastanawiam. Czy robię to co powinnam, czy jestem w miejscu, w którym miałam się znaleźć itd. I doszłam do wniosku, że skoro tak już się stało, to jest to efektem wielu wcześniejszych sytuacji, powiązań, doświadczeń i gdyby cofnąć czas zrobiłabym to samo. Jeśli jakoś postąpiłam w danej sytuacji, to dlatego, że uważałam wówczas to rozwiązanie za najlepsze. Nie ma sensu patrzeć w tyłu i wściekać się, że dokonało się złego wyboru. Może gdyby ten wybór był inny, to nasza obecna sytuacja byłaby nie do zniesienia? A tak mamy tyle, ile możemy mieć. I pewne pole na to, by coś z tym zrobić. Często zamiast na tym co możemy uczynić skupiamy się na tym czego nie możemy w danej sytuacji życiowej. Na przykład; jestem sobie córką mamy, wciąż jeszcze niepełnoletnią, mieszkam sobie z nią i nie mogę... muszę... nie wolno mi... wszyscy zapewne znają dokończenia. ALE; nie muszę myśleć o rachunkach, o tym jak utrzymać całą rodzinę, nie muszę zarabiać na siebie, wolno mi wciąż popełniać masę błędów bez większych konsekwencji, mogę pozwolić sobie na ogarnianie innych spraw, nie trzeba martwić się gdzie się zje i co się zje... itp itd.
Przykład przyziemny, ale mnie to jakoś przekonuje :). Jestem tu gdzie jestem, mam tyle lat ile mam i nie ma co patrzeć w przód albo w tył. Każdy wiek ma swoje prawa, przywileje i wady. Grunt, żeby skupiać się na pozytywach i broń Boże nie przeczekać życia... dla mnie to chyba najgorszy koszmar. Żyć a tak jakby nie żyć... marnostrastwo i te sprawy. Ale czasami i tak o tym zapominam i myślę "byle do weekendu", zamiast skupić się na tym co TERAZ mam do przeżycia. Oj tak...

Tak mnie wzięło na przemyślenia. A co u mnie z takich przyziemnych rzeczy? Przefarbowałam sobie włosy, jakoś wyglądam, nie jest źle . Kolor się nazywał niewinna winna czerwień, a wyszedł fiolet <już któryś raz, kiedyś z bordowego też wyszedł fiolet> :D.  Efektem nie omieszkam się Wam "pochwalić", a raczej po prostu pokazać :).
Wczoraj byłam z Angeliką w parku <tak znowu haha>... No tam jest taka ładna sceneria do zdjęć.









Piszcie jak Wam się podobam w nowym kolorze haha ;)).

Chyba powinnam robić teraz co innego, ale wracając do moich przemyśleń, to właściwie nie powinnam - historia poczeka, mam czas do wtorku xD.
Sialala
O właśnie. Ostatni wpis o świętach miał ponad 200 odczytań, super! Mega się cieszę, że tyle osób czyta moje posty, to dla mnie motywacja do dalszego pisania :). Dziękuję i standardowo chcę więcej :D! Dobrości w postaci Waszej uwagi nigdy dosyć :)).

Zasyłam ciepłe pozdrowienia
trzymajcie się! :*
Paaa!


wtorek, 13 października 2015

Dlaczego nie lubię świąt?

Heeej
Co tam u Was słychać? Ja aktualnie wróciłam ze szkoły i sobie tańczę. Jak dobrze w końcu nie mieć nic do roboty, bo jutro wooolne :). W końcu. Mam zacne plany, ale o nich na razie ciii... Póli co wybieram się od tygodnia do sklepu, który jest 3 minuty drogi ode mnie i dziś w końcu tam pójdę <mam nadzieję>.

Dziś wpis może trochę mało optymistyczny, a mianowicie : Dlaczego nie lubię Świąt? Tytuł dość ogólny, ale w dużej mierze chodzi mi o otoczkę i całą wszechogarniającą komerchę Bożego Narodzenia. Aż mi głupio łączyć takie określenia, to zwyczajnie nie pasuje. O co chodzi? No o to, że z jednej strony handlowisko, a z drugiej Bóg w nazwie.
Może tak; niektórym wygodniej nazywać je Gwiazdką. To czas nastawiony na pieniądz w każdej postaci. Im bardziej rozwleczone w czasie tym "lepiej" - od października dekoracje po sklepach, a co. Już teraz dzieci i nie tylko mówią między sobą "Co chcesz dostać na święta?" I nie mogą się tego doczekać. Serio? Przecież są krocie innych okazji w których mogą otrzymać prezenty; urodziny, imieniny, dzień dziecka... Plus bonusy; dobre oceny śwadectwo... Plus przyjazdy krewnych, babcia da. Nie generalizuję, wiem, że niektóre dzieci nie dostają nic i wtedy te święta mają "dar" niecodzienny. Zostawmy dzieci przejdźmy do starszych. Czy prezent ma jakieś znaczenie? Nie pamiętam już co dostawałam w poprzednich latach, wiem tylko, że większość rzeczy okazała się bezużyteczna. A zainwestowane w to pieniądze moich bliskich przełożyły się w naturalne bądź co bądź zapomnienie. Pamiętam jednak ciepły uśmiech mojej babci, to, że zawsze siadała ostatnia do wieczerzy, gdy już wszystkim przyniosła. Pamiętam jak rozdawałam (jako najmłodsza) prezenty z moim Ś.p. dziadkiem (jako najstarszy) był on konieczny, nie umiałam przecież czytać, udawał przekonująco zaskoczonego, że "Aniołek" jednak coś przyniósł, nie ważne co tam było. Pamiętam, że kazał wieszać po 10 cukierków na jednej gałęzi najbliżej jego fotela :)))). Pamiętam kota i psa żyjących w symbiozie, którzy w teb wyjątkowy dzień jedli z jednej miski. Pamiętam jak wraz z kuzynką i kuzynem kładliśmy się pod choinką, tak sobie o :)). No i pamiętam życzenia od bliskich, które po części już się spełniły. Kocham to <3.
Bóg się rodzi, ludzkie serca się otwierają.
Gdy byłam mała miałam mały, porcelanowy żłóbek. W środku była świeczka. Gdy się ją zgasiło przez komin leciał dym. Aaa lubiłam to!xD
No i oczywiście miło wspominam każdą Pasterkę, na której to przeważnie śpiewamy z Oazą. Te parę minut przed północą, to oczekiwanie ah:).

No właśnie i teraz w opozycji...
Prezenty
Komercha
Pieniądz
Denna brokatowa otoczka

Czym są? Niczym.
Niczym w porównaniu z bliskością drugiego człowieka, otwartością i serdecznością. To są prawdziwe skarby, to jest Boże Narodzenie.
"Gdzie twój skarb tam i serce twoje".

Nie znaczy to, że nie miałam jakiś przykrych doświadczeń ze Świętami. Na początku myślałam, że właśnie o tym napiszę, dlaczego nie lubię świąt. Ale stwierdziłam, że w większości to były moje hm... urojenia, bo przecież nie mogę być pewna, czy ktoś z rodziny jest fałszywy. Bo tak się mówi święta - wszyscy fałszywe uśmiechy i nieszczerze życzenia. Ale skąd to wiesz? Nie znam tego, co sobie myślą, więc zostanę przy optymistycznej wersji.
To, że się czułam nieswojo na Wigilii mogło też wynikać z mojego zamknięcia się na innych, więc mam tylko nadzieję, że w tym roku będzie lepiej :).
Bo święta są piękne, gdy nic ich nie przesłania i pamięta się o prawdziwym sensie.

Tak czy owak już mnie mdli na tą listopadową otoczkę i wszechogarniające dekoracje. Kto szybszy ten lepszy... i te reklamy kredytów... no nie. A ludzie dają się na to nabierać i kupują jak głupi :,). Nie oznacza to, że prezenty są czymś złym, nie, nie nie- dane z serca mogą być na prawdę wyrazem... czegoś. Chodzi o to, by były dodatkiem, a nie całością. By nie były celem samym w sobie, lecz wisienką obok (nie na) tortu.
Czy to kiedyś nastąpi? Nie sądzę. Z roku na rok jest coraz gorzej; coraz więcej tej całej komercji.
Tak czy inaczej warto mieć zawsze swoje zdanie i oprócz prezentów pamiętać przede wszystkim, by nie zapomnieć... o Tym kto w Święta jest najważniejszy.
<3

To chyba tyle :). Dzięki za wszystkie wejścia i komentarze !:)
Trzymajcie się
a i ta notka nie była bynajmniej inspirowana wczorajszym śniegiem haha, którego już nawiasem mówiąc nie ma
Po prostu... :)
Paaaa:)!



Standardowo zdjęcia muszą być
nie będę dodawać tematycznie ze Świąt
bo to przecież jeszcze ponad 2 miesiące!!
:)



poniedziałek, 5 października 2015

Jesienna "sesja" + 2 miesiące bloga :))+ takie tam.

Heeej :).
Ale to zleciało! Już 2 miesiące istnieje ten blog. Nie sądziłam, że będę tak wytrwała, bo  poprzednie, zgodnie z moim słomianym zapałem trwały dość krótko. Więc cieszę się, że to już tyle czasu :).

Dziś byłam z Angeliką w parku... oczywiście zdjęcia musiały być ;)). Połaziłam sobie także po drzewach *dzieciństwa smak* i ogólnie mówiąc wyluzowałam się, lubię takie chwile z przyjaciółmi, gdy mogę być w stu procentach sobą i jest to również w stu procentach akceptowane.


















Także ten :)).
A co u mnie? Aktualnie przygotowuję się na konkurs z prawa <ehe jasne, pół godziny poczytała i zadowolona>. W najbliższy weekend wybieram się do Rzeszowa na SA (szkoła animatora) . Dostałam kilka piątek w szkole xD. Mieliśmy próbne dyktando z ruskiego i napisałam bezbłędnie uff. I ogólnie pozytywnie.
Dziś na polskim dostaliśmy zadanie, żeby na przyszły poniedziałek napisać wiersz w stylu barokowym o nieszczęśliwej miłości, zgodnie z wskazówkami. Szaleństwo! Nie lubię być ograniczana to po pierwsze, a po drugie skąd mam wiedzieć, że do tego czasu przyjdzie mi natchnienie. Poza tym, tak czysto teoretycznie, jak można zadać jednakowy temat dla 31 osób? Czy każdy przeżywa to samo? Nie. Więc większość osób (zakładając, że ci co przeżywają właśnie nieszczęśliwą miłość są w mniejszości) musi po prostu poetycko nakłamać. Nie lubię tego. Jak coś piszę, to prawdę, tak jak jest w moim życiu. No cóż, zadanie jak zadanie, trzeba zrobić, ale czy wyjdzie z tego coś wartościowego? Zobaczymy.
***

Od kilku dni moja mama stała się fanką muzyki klasycznej i zawzięcie ogląda codziennie konkurs Chopinowski (głośnośc na cały dom a jak) racząc mnie wszystkimi szczegółami haha. Grzecznie słucham, czasem nawet popatrzę chwilę na pianistów, aczkolwiek... chyba nie moja bajka. Z tych co oglądałam to każdego/każdą skrytykowali, a to zbyt statycznie, a to za krótkie palce, a to zbyt szybko/wolno. Ciekawe, kto wygra. Trochę sobie poczekam, to trwa bodajże do 25.10... mama zachwycona :)).

Nie mogę pominąć tego, iż zaczęłam rozwijać swe "umiejętności" pedagogiczne. Na oazie dzieci Bożych w końcu były spotkania w grupach. Moja grupa jest przesłodka i przekochana; dzieci w wieku około 10 lat tj. 4 klasa. Z tego co liczyłam to 9 dziewczynek i 1 chłopak. Ale ma być więcej!! Póki co było spotkanie zapoznawcze, ale było miło :)).

Dziś poniedziałek! Dziś kolejny odcinek Top Model. Komu kibicujecie, jeśli oglądacie? Ja Oli Sadkowskiej, jest prześliczna i przypomina mi Martę Sędzicką, za którą to 3małam kciuki w poprzedniej edycji :). Nie podoba mi się Kamila, a zwłaszcza jej zachowanie, no cóż może się zmieni na lepsze. Tak czy inaczej jest to mój ulubiony show w TV i nawiasem mówiąc jedyny, który mnie jeszcze interesuje.

Wybieram się na zakupy i wybieram i wybrać się nie mogę. Dostałam ostatnio przypływu gotówki, więc pasowało by wydać chociaż 1/4 z tego, a nie jak zwykle odłożyć na niewiadomo co :). Tylko, że... ja nie wiem czego chcę. Pójdę do sklepu i jak zwykle nie będę wiedziała co kupić. Może mi coś doradzicie?:)

Mam ambitne plany na koniec miesiąca, ale o tym ciii...
:))

Teraz czas na podsumowanie!
Wejść: 5303
Komentarzy: 238

Dziękuję :*.

Trzymajcie się ciepło, korzystajcie z ostatnich dni pięknej pogody, uśmiechajcie się dużo i ogólnie pozytywnie!! :)
Paaaa! :*