wtorek, 27 września 2016

Maturalny zawrót głowy - czy aby na pewno?

Heeej Wam :).

Witam Was po prawie miesięcznej przerwie spowodowanej... nie, nie szkołą, po prostu - brakiem weny. Nie miałam pomysłu o czym pisać, a nie chciałam dawać byle jakich postów, to nie dodawałam.
Klasa maturalna właściwie jak każda inna, no ... może nie licząc przychodzenia na 7 dwa razy w tygodniu, aczkolwiek idzie się przyzwyczaić;).
Właśnie klasa maturalna - denerwuje mnie to wszechobecne gadanie szkolne typu; "to się może przydać do matury", "zróbcie to tak i tak, bo to będzie na maturze", "myślcie tak, bo to będzie w kluczu"... nauka dla samej nauki, w celu przełożenia jej na papier maturalny to totalny bezsens. Wolałabym, żeby mówili "to się przyda w życiu", "jak będziesz to i to wiedział to nie wyjdziesz na ignoranta podczas rozmowy o tym i tym z ludźmi, których poznasz" , "przesłanie tego utworu pomoże Ci w zrozumieniu tego aspektu ludzkiej psychiki", "dzięki rozwiązywaniu zadań z matematyki ćwiczysz koncentrację i wyrabiasz logiczny sposób rozumowania"... itd itd... Czy takie "powody" nie są bardziej zachęcające? Są. Ale nie... musi być powtarzanie bezsensownych schematów i uczenie się w jednym jedynym celu... a co potem? Przecież na studia dostaną się prawie wszyscy (pytanie tylko na jakie - po co iść na bezsensowne kierunki?;)), bo mamy niż demograficzny... jest zawsze też drugi nabór... jak nie ten kierunek to inny... Trochę przesadzam, mam nadzieję, że to zauważacie, bo oczywiście wiem, że na kierunki typu medycyna matura musi być napisana prawie że perfekcyjnie (choć na niektóre biorą wszystkich, mówił nam tak pan na pewnym uniwersytecie troszeczkę miej obleganym niż pewien krakowski), ale też owa matura to nie jest kwestia ostatniego roku i uczenia się dla samego uczenia.Moim zdaniem na dobry wynik w tej jakże głośnej i podniosłej maturze pracuje się już od gimnazjum, jak nie wcześniej. Jak ktoś uczciwie się uczy, nie oszukuje sam siebie, wie czego chce, jest solidny... to bez względu na to czy uczył się schematami w ostatniej klasie czy nie - maturę zda bardzo dobrze. A jak ktoś olewał sprawę to wiadomo... Nie rozumiem tego całego szumu i szału ostatniej klasy. Przecież tak naprawdę już teraz, jeśli się uczciwie zastanowić każdy wie, czy napisze maturę dobrze, czy też słabo. Ja osobiście mam małą wiarę w repetytoria, korki, uczenie się na ostatni rok i te sprawy, może mój sceptycyzm jest słuszny, może nie...Obserwacje jednak pokazały mi, że bardziej ta pierwsza wersja. Tak czy inaczej; nie ma cudów w tej kwestii.

Moim zdaniem należy się po pierwsze i najważniejsze zastanowić co się naprawdę chce robić w życiu, z tym że to rzadko spotykane w młodszych latach, że ktoś wie czego chce. Tak więc przykładać się od młodych lat do przedmiotów, które się po prostu najbardziej lubi. Nie bo mama każe, nie bo presja otoczenia. To co lubisz - i tyle. Co nie znaczy, że olewać inne, nie. Po prostu postawić sobie na celownik trzy lub cztery, które lubisz i które łatwo ci przychodzą. Później z biegiem lat jak będziesz już w tym liceum rób to dalej. I później zdaj je na maturze. Skoro to lubisz to zapewne znajdziesz jakiś kierunek, który ma z nimi coś wspólnego. Miej swobodę i nie daj się wkręcić w gadanie "patrzcie na te schematy, bo tak będzie na maturze", tylko po prostu wiedz to, że jesteś w czymś dobry, masz wiedzę i miej pewność, że sobie poradzisz. Pewność siebie pojawia się wtedy, gdy jest się dobrze przygotowanym.
Naprawdę ten "maturalny zawrót głowy" to nie jest konieczność. Znam osoby, które emocjonowały się tym cały rok, gadały o tym kiedy popadnie "matura matura", a napisały ją bardzo słabo, bo uczyły się tylko przez ostatni rok. Znam też osoby, które podeszły do tematu spokojnie, w ostatnim roku robiły tyle co i w poprzednich, a maturę napisały bardzo dobrze i dostały się na wymarzone studia.

Także, jeśli czytasz to i jesteś maturzystą, to już dziś możesz odpowiedzieć sobie na pytanie," jak sobie poradzisz?" tylko szczerze... zawsze można się starać ile sił, a nawet trzeba, jednakże życie zamyka pewne drzwi bardzo wcześnie. Z biegiem lat tych zamkniętych drzwi jest coraz więcej, a otwartych coraz mniej. Moim zdaniem sztuką jest zorientować się kiedy drzwi się poruszą i złapać w ostatniej chwili za klamkę, a najlepiej to wejść przez nie, gdy jeszcze będą otwarte na oścież.
Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. Jest jednak druga strona medalu, trochę mniej prawdopodobna niż ta przedstawiona, jednakże czasem można też próbować zamknięte już drzwi wyważyć... Będzie to trudniejsze, niewątpliwie, będzie też trwało dłużej i nie ma pewności, że się uda tak, jak chcemy. Jednak nie niemożliwe. Czy więc starczy czasu, chęci i sił? To zależy od Ciebie.

Wszystkim Wam życzę powodzenia i motywacji w szkolnych działaniach, a nade wszystko rozsądku- by już zawczasu wybrać dobrą drogę, taką, która prowadzi do sukcesu. :)

Zamieszczam kilka zdjęć z ostatniego miesiąca i powoli żegnam się z Wami,
piszcie co u Was
3majcie się
Paaaaa! :)