poniedziałek, 24 lipca 2017

Pomagasz innym dla swojego dobra czy ich?


źr. obrazka weheartit.com

Hej Wam :).

Witam was po ponad miesięcznej przerwie w pisaniu spowodowanej; brakiem czasu, pobytem na oazie letniej i na końcu brakiem weny. Ale wracam już do bloga, bo stęskniłam się trochę za tymi klimatami, pisaniem i dzieleniem się swoimi myślami. Poza tym zdałam sobie sprawę, że to wszystko jest po coś, nie tylko po to bym mogła uporządkować swoje myśli, ale przede wszystkim to co tu zamieszczam jest dla Was. Nie chcę więc tego porzucać.

Co u mnie? Matury mi poszły ogółem lepiej niż się spodziewałam, dostałam się na te studia, które chciałam, więc jestem mega zadowolona :). Złożyłam papiery, potwierdziłam; lokum też już mam więc dobrze jest :)). Póki co spokojnie, mało wyjeżdżam i mało niestety zażywam ruchu, a to dlatego, że będąc w czwartek na basenie odezwały się znowu moje potłuczone żebra i gdy pływałam zaczęły mnie na nowo boleć. Tak więc muszę się oszczędzać, bo do mojego kolejnego wyjazdu zostało jakieś 10 dni.
Jaki to wyjazd? Mój wyśniony wymarzony, bowiem jest to obóz w Hiszpanii, a dokładniej w Lloret de Mar. Już nie mogę się doczekać <3. To mój ostatni obóz (przynajmniej jako uczestniczka hihi), bowiem można na nie jeździć do 19 roku życia włącznie, a ja mam właśnie tyle. Tak więc postanowiłam, że na ostatni raz musi to być coś naprawdę super. Oczywiście moje poprzednie kolonie, czyli Bułgaria i Chorwacja też były bardzo udane, tyle, że były dość blisko. Hiszpania to będzie najdalszy odwiedzony przeze mnie kraj do tej pory, tak daleko od domu nie byłam jeszcze nigdy haha :).
Ponadto dzisiaj mija dokładnie rok, odkąd jestem z moim chłopakiem, no tak rok temu  o tej porze był ŚDM, wow kiedy to minęło, ale jestem mega szczęśliwa, że już tyle razem jesteśmy :)).

Jak było na oazie letniej? Na pewno inaczej niż zwykle, bowiem pierwszy raz nie jechałam jako uczestniczka, lecz jako animatorka (to jest taki jakby wychowawca do dzieci, ale trochę się to różni). To, że inaczej nie znaczy, że było gorzej, nie nie. Nowe doświadczenia i nowe przeżycia - buena! :) Lubię znajdywać się w nowych sytuacjach i robić coś, czego do tej pory jeszcze nie próbowałam. Tzn. z początku przeważnie się boję, ale jak przyjdzie co do czego to jestem później zadowolona :)). Moja grupa, tak jak i reszta uczestników byli naprawdę wspaniali, bardzo mnie ubogaciły rozmowy z nimi i wspólnie spędzony czas. Dużo się od tych dzieci nauczyłam. Duchowo również plusy, zwłaszcza w codziennych trudnościach spotykałam Bożą Opatrzność. Bóg posyła - Bóg uzdalnia - oo tak, poczułam to na własnej skórze. Byłam bardziej opanowana i spokojna niż zwykle oraz nie przejmowałam się drobnostkami tak bardzo jak to mam w naturze. Podchodziłam do tego co się działo z takim fajnym dystansem, przez co trzymałam nerwy na wodzy. Zdecydowanie widzę w tym działanie Pana Boga. Podsumowując ta oaza to był naprawdę udany czas :).
***

Przechodząc już do tematu właściwego dzisiejszego postu... Ostatnio naszły mnie przemyślenia na temat pomagania innym. Zainspirowała mnie do tego jakże popularna przypowieść o ubogiej wdowie. Inni, bogaci ludzie dawali do skarbony to co im zbywało, nadmiar pieniędzy, do niczego im niepotrzebny, który mogli bez żalu oddać. Uboga wdowa jednak dała wszystko co posiadała, wszystkie swoje pieniądze, chociaż miała ich bardzo mało. A jeśliby przełożyć tą opowieść na życie, ale nie odnosić jej tylko do pieniędzy? Niech monety będą symbolem... czasu. Naszego czasu. Czasu, którymożemy przeznaczyć na własne cele lub też ofiarować go innym. Bo żeby dać coś z siebie drugiej osobie, rozmowę, miłe słowo, pocieszenie, uścisk, radę,pomoc... musimy również jednocześnie ofiarować jej nasz czas.

Kiedy więc zachowujemy się jak ci "bogaci ludzie" dający z tego co nam zbywa? Taki przykład; jesteś zapalonym matematykiem, lubisz rozwiązywać zadania, nierzadko w wolnych chwilach i sprawia ci to przyjemność. Jesteś też najlepszy z całej klasy z tego przedmiotu. Siedzisz sobie na przerwie w szkole, nie masz co robić ,strasznie ci się nudzi, bo akurat ci z którymi trzymasz gdzieś wybyli. Podchodzi do ciebie kolega i pyta się, czy wytłumaczysz mu ostatnie trzy zadania z matmy, które były do odrobienia w domu. W sumie to się cieszysz, bo zrobisz coś co lubisz i nie będzie Ci się na tej przerwie nudziło. Pomagasz mu. Nie dlatego, że chcesz by to w końcu zrozumiał, ale dlatego, że tak będzie w tej sytuacji dla Ciebie korzystnie. E tam i tak nie mam co robić, nudzi mi się, to w sumie mu pomogę.

Kiedy natomiast zachowujemy się jak uboga wdowa? Umówiłaś się z koleżanką, że po lekcjach pójdziecie na pizzę. Zajęcia się kończą, ubieracie się i już już macie wychodzić ze szkoły, gdy podchodzi do Ciebie znajoma z klasy niżej. Prosi Cię byś wytłumaczyła jej logarytmy przed kartkówką. "Okay, a kiedy ta kartkówka?" - pytasz. "Na tej lekcji mamy okienko, a na kolejnej jest kartkówka". Dodajmy jeszcze, że nie przepadasz za matmą, nie pasjonuje cię ona, po prostu ją ogarniasz i tyle. Zastanawiasz się co jej odpowiedzieć, z jednej strony chciałabyś się w końcu wyluzować, już nastawiłaś się, że od razu po lekcjach będzie pizza, ale z drugiej strony... chcesz jej pomóc. Pytasz się koleżanki, z którą jesteś umówiona, czy możecie iść na tą pizzę godzinę później. Mogła mieć czas i się zgodzić ,a mogła nie mieć i przełożyć spotkanie na inny dzień. To nie jest najistotniejsze. Pomagasz znajomej z niższej klasy. Poświęcasz jej tą godzinę lekcyjną i ćwiczycie logarytmy. Później ona dziękuje ci i bardziej pewna siebie niż zwykle przed kartkówkami idzie na lekcję. To już nie tak bardzo istotne, czy dzięki Tobie otrzymała lepszą ocenę, niż by to było bez Ciebie. Najprawdopodobniej tak.
Ale zrobiłaś to. Dałaś jej swój czas, chociaż mogłaś przeznaczyć go do swoich celów, na swoje przyjemności. Zmieniły Ci się plany. Ale dałaś wszystko co w tym momencie miałaś. Mogłaś robić coś innego, ale mimo to postanowiłaś pomóc, dla niej. Dałaś jej swój czas.

A Ty jak najczęściej pomagasz? Niektórzy mówią, że po tym jak już pomogą drugiej osobie, to wcale nie czują się przez to lepiej. Dlaczego? Gdy mama prosi cię o pomoc w sprzątaniu pomagasz jej, bo chcesz by miała mniej do roboty, lub sobie odpoczęła po całym dniu pracy, czy pomagasz jej, bo nie chcesz by robiła ci wymówki, krzyczała, czy narzekała na ciebie, że się lenisz? Zastanówmy się nad tym w jaki sposób najczęściej pomagamy innym i co można by w tej naszej pomocy zmienić. Gdy będziemy pomagać z dobrego serca, czyli po to, by druga osoba miała lżej, by przysłużyć się dobru ogółu, z troski o kogoś kto sobie nie radzi; z pewnością będziemy mieli do tego większe chęci i później dobre samopoczucie, niźli wtedy gdy pomagamy z przymusu, od niechcenia, lub z nudów.

A Wy co sądzicie na ten temat? Piszcie ! :)

To by było na tyle,
do następnego wpisu
trzymajcie się i udanych wakacji życzę
Paaaaa! :)