wtorek, 15 listopada 2016

Jak po co dlaczego?

Heeej wszystkim! :)


Witam po chyba najdłuższej przerwie w dodawaniu postów jaka miała miejsce na tym blogu. Stęskniłam się za tym. Dlaczego nie pisałam? Standardowo- brak czasu, brak weny. U mnie... cóż klasa maturalna... nawet nie zauważyłam kiedy spadły liście, a kiedy były kolorowe. To niedobrze, trzeba zmienić podejście, a dokładnie to zatrzymać się. Właśnie z tym zatrzymaniem ostatnio mam problem, cały czas gdzieś biegnę, do jakiegoś nieskonkretyzowanego celu, robiąc po drodze to co akurat wymaga zrobienia. Albo nic nie robię, co bynajmniej nie daje wytchnienia, wręcz przeciwnie, sprawia, że całość tej gonitwy jest jeszcze bardziej intensywna, skondensowana. Gdzie czas oddechu? Właśnie go sobie funduję pisząc ten post.

Ostatnio zaczęłam zastanawiać się nad takim zjawiskiem jak niepowodzenia w pracy nad sobą. Czy to duchowym, czy wizerunkowym. I znalazłam pewne powiązania między tym, a tym. Błędem jest oczekiwanie od razu wielkich efektów - radykalne schudnięcie,czy przytycie - w sferze wizerunku; natychmiastowa poprawa bycie wybitnie miłym, cierpliwym, pracowitym - w sferze naszego zachowania. Takie efekty, jeśli już w ogóle uda nam się je osiągnąć będą krótkotrwałe - w pierwszym przypadku tzw. efekt jojo, a w drugim udawanie, które szybko się wypali, no bo... ileż można być miłym na siłę? Nie za długo.  Tak więc radykalne zmiany z góry skazane są na niepowodzenie; bądź przez szybkie zaniechanie, zrażenie się, uważanie się to zbyt trudne i się nie podoła; bądź też szybki efekt, który równie szybko zaniknie lub co gorsza doprowadzi nas do stanu gorszego niż pierwotnie.

Bardziej sukcesywnym byłoby... Najpierw trzeba zadać sobie pytanie co tak naprawdę możemy zrobić. Skoro nie możemy być ładni... to możemy być przynajmniej zadbani, skoro nie możemy być pracowici, to zrobimy choć jedną rzecz więcej niż zwykle. Sztuką jest więc nie tyle radykalne zmiany, co dbanie o siebie. Czy to zewnętrznie, czy wewnętrznie - po prostu. Nie możemy być idealni, ale bądźmy choć trochę ładniejsi/lepsi w taki sposób w jaki to możliwe. Jeśli chodzi o wygląd - podkreślaj za pomocą makijażu/stroju/odpowiednio dobranej fryzury swoje atuty, staraj się wyglądać jak najlepiej. Jeśli chodzi o charakter, cechy, to odpowiednio - nie musisz być od razu miły dla wszystkich, bądź prawdziwy, ale równocześnie staraj powiedzieć komuś <szczerze> coś miłego, jeśli zobaczysz u danej osoby coś co warte jest pochwały, nie kryj się z tym.  Nie musisz być od razu nie wiadomo jak otwarty i duszą towarzystwa; spróbuj jednak zamienić kilka słów  z osobą z którą rzadko rozmawiasz. I w końcu nie musisz być idealny, zrób jednak coś, co jest ponad przeciętna linią twojej codzienności, na przykład; kup mamie kwiaty, ot tak bez okazji, daj przyjaciółce wasze wspólne zdjęcie, pomóż komuś kto sobie nie radzi, zrób coś co lubisz robić najbardziej, uśmiechnij się do smutnego przechodnia, nie narzekaj w duchu gdy będziesz długo stał w kolejce, nie narzekaj na to czego zmienić nie możesz np. pogodę, lekcje, złośliwość rzeczy martwych. I nie wszystko na raz. Po jednym celu każdego dnia. I pamiętaj, że dbając o innych równocześnie dbasz o siebie.
Bo to dzięki współdziałaniu z innymi możemy się naprawdę zmieniać.
Ważnym jest by dbać o siebie i tym samym zmieniać to co da się zmienić, a zaakceptować to czego zmienić się nie da.

Co jednak z aspektami, których zmiana jest niemożliwa? Zachować zdrowy dystans- twarzy nie zmienisz. A co do pewnych stałych, ukształtowanych już cech charakteru... Na przykład - porywczość - często utrudnia życie, jednak może się i "przydać" jeśli idzie o bronienie swej racji w ważnej sprawie, porywcza osoba nie będzie siedzieć cicho, gdy idzie zawalczyć o prawdę.
Lub też dwulicowość- tak, to też można "przemienić" w coś pozytywnego, wyzbywając się jej uprzednio jako takiej. Kiedy? Głównie w sprawach rozmaitych życiowych ról. Niekiedy pełnimy kilka funkcji naraz, dajmy na to - pewien mężczyzna prowadzi firmę, w której pracownikiem jest jego żona. W domu i wszędzie indziej wiadomo - traktuje ją jak swoją ukochaną, patrzy w ten szczególny sposób. Jednak w pracy np. na zebraniu firmy musi odnosić się do niej jak do pracownika i patrzeć obojętnie (przynajmniej tak być powinno). Lub też nauczycielka, która ma w klasie swoją córkę - w szkole traktuje ją jak każdego innego ucznia. Powiecie - wiadomo, oczywistość. Jednakże, gdy człowiek znajdzie się w takiej sytuacji, to niekiedy trudno "przeskoczyć" z jednej roli na drugą. I takiej osobie, która w przeszłości była dwulicowa, będzie łatwiej.  Kiedyś musiała udawać, że kogoś lubi, wprawiła się w tym; w patrzeniu przyjaźnie, gdy w środku chciała drugiej osobie coś zrobić. Teraz wyzbyła się już tej cechy, jednakże ta "umiejętność" modyfikowania swojego stosunku do kogoś w zależności od okoliczności została.
Lub też nieśmiałość - osoba nieśmiała skupia się bardziej na tym co ktoś mówi, częściej zauważa kto w jakim jest nastroju, jest bardziej nastawiona na wnętrze. Nie mówi, ale słucha. I to również może przemienić się w pozytywną cechę - wyrozumiałość, empatia itd.

Tak więc nie zmieniaj na siłę lecz stopniowo, dbaj o siebie, akceptuj niedoskonałości i myśl jakby tu złe cechy "przemienić" na dobre. (Taki trochę relatywizm, bo idąc za tym trudno właściwie określić czy dana cecha jest dobra czy zła jak np. wspomniana już wcześniej porywczość, wszystko zależy jak to wykorzystamy i w jakich okolicznościach).

Nie możemy być idealni, ale możemy do ideału dążyć - kto nam zabroni? Tylko my sami możemy to zrobić... Ideał z góry mówi nam - brak niepowodzeń. Niepowodzenia są zawsze. Sprzeczność. Bądź najlepszy jaki w tym momencie możesz być i nie słuchaj głupich ograniczających myśli, nie bój się także być lepszym od innych. Chcą cię zrównać do przeciętnej - nie daj się.

Tymże akcentem kończę mój dzisiejszy wpis,
dzięki za przeczytanie
mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście
piszcie w komentarzach co sądzicie na ten temat
Trzymajcie się ciepło!
Paaaaaa! :)