Ciao! :)
Przychodzę dziś do was z notką i znów nie wiem o czym ona
będzie. Coś tam się kłębi w mojej głowie, aczkolwiek jeszcze nie wiem co to
jest. Zobaczymy co wyjdzie ;).
W sumie chciałam Wam napisać coś na temat problemu, który
jak zauważyłam staje się coraz bardziej powszechny, a mianowicie; zagubienie
teraźniejszości. Tak, właśnie. Żyjemy tym co było lub tym co wyobrażamy sobie,
że będzie, a raczej; jakimiś idealistycznymi fantazjami. Wszystko ok, dopóki
nie tracimy przez to tego co dzieje się aktualnie wokół nas. Przykładowo;
idziemy sobie na spacer, jest wyjątkowo piękny dzień, wiosna; przyroda budzi
się do życia i te sprawy. Zamiast cieszyć się chwilą i wyczekiwaną wiosną
myślisz sobie co zrobisz później/jutro, snujesz nierealne fantazje lub co
gorsza korzystasz podczas tego spaceru z facebooka. Po co więc wychodziłeś/Aś?
A parę miesięcy wcześniej „niech ta zima się wreszcie skończy, ja chcę wiosnę”,
a co to dla ciebie za różnica jak i tak robisz to samo i przesypiasz
teraźniejszość? Brak korzystania z teraźniejszości to swoista rezygnacja z
życia; no bo jeśli będzie cały czas „kiedyś” lub cały czas „dawniej” to nie
będzie w ogóle „teraz”. A całe nasze życie toczy się właśnie teraz; przeszłość
jest martwa, a przyszłości nie znamy.
Co innego – rozumne planowanie przyszłości
i wracanie do teraźniejszości, a co innego życie tym co chcielibyśmy żeby było,
np. marzeniem, że spełniliśmy się w swojej pasji i osiągamy coś wielkiego, lub
marzenie o wspaniałym chłopaku. Ale jeżeli cały czas będziesz o tym myśleć, to
będziesz tylko to robił zamiast właśnie teraz realizować swoje zainteresowanie (np.
rysować, pisać, śpiewać, poszerzać daną dziedzinę, z którą wiążemy przyszłość, cokolwiek). Jeżeli cały czas będziesz myślała
o upragnionym chłopaku, a nie będziesz działać, to możesz przeoczyć okazję
siedząc zamyślona, gdy on będzie usiłował nawiązać z tobą kontakt. Lub
odwrotnie – zamiast cały czas marzyć o „tym jedynym” rozejrzyj się wokół i
podejmij w końcu jakąś inicjatywę, nie mówię od razu o podrywaniu, po prostu na
początek porozmawiaj z kimś, kto zwrócił twoją atencję. Uwaga; prawdopodobnie i
raczej na pewno nie będzie to od razu „ten jedyny” <chociaż codzienne cuda
się zdarzają ;)>, ale jeśli nie spróbujesz kilka razy, jeśli nie poszerzysz
swoich „horyzontów” w tym aspekcie, to dalej będziesz stać w punkcie wyjścia.
Nawet nie wyjścia… w punkcie zero. Nie mówię, że marzenie są złe, nie - MARZENIA SĄ FANTASTYCZNE, kwestia jest tylko taka by realizować je krok po kroku w TERAŹNIEJSZOŚCI.
Myślę,
że każdy z nas doskonale wie ile czasu poświęcił
na wspaniałe co prawda, ale
nie przynoszące skutków rozmyślania. Myślę, że również każdy zdaje sobie sprawę
ile wówczas zmarnował czasu na realne działanie. Nie wiem czy też tak macie, ale ja najważniejsze
decyzję w moim życiu podjęłam at hock. Wszystko, co rozpamiętywałam na wszystkie
strony nie wychodziło, gdy natomiast „szłam w ogień” bez wahania, to przeważnie
to działanie odnosiło pozytywny skutek J. Przykładowo, gdy wahałam się czy jechać na wakcje czy nie jechać, bo przecież nikogo tam na tej kolonii nie znam... w końcu bez wahania wysłałam zgłoszenie i opłaciło się :). Lub też, gdy zastanawiałam się czy załatwić jakąś sprawę jutro czy pojutrze, załatwiłam jeszcze tego samego dnia i skutki były naprawdę pozytywne. Nie opłaca się zgadywać co będzie i przez to rezygnować. Nie znamy przyszłości.
Może być zła i wtedy dostaniemy życiową lekcję, a może być też i dobra, a wtedy
zyskamy… wiele. Nie żałujmy decyzji, które dały nam choć odrobinę szczęścia.
Swego czasu zaangażowałam się w pewną relację właśnie at hock bez
zastanowienia, spontanicznie… ;). Z początku było właśnie mega hmm ciekawie i
miło, a później cóż popsuło się. Tak czy inaczej nie żałuję, że tą znajomość
rozpoczęłam, bo w czasie jej krótkiego trwania przeżyłam wiele szczęśliwych
chwil i mam kilka fajnych wspomnień. Bo właśnie nasze życie składa się z kilku…
milionów (?) takich krótkich chwil i sztuką jest nie rozpamiętywać zbyt wiele,
nie żałować tego co się kończy, tylko iść z nadzieją w przyszłość i czekać na
kolejne ekscytujące momenty, które zdarzają się przecież całkiem często.
Przyszło mi do głowy pewne porównanie; to tak jakby chmura żałowała, że deszcz
ją opuszcza, nie pamiętając, że prędzej czy później on do niej znów wróci, a
następnie znów spadnie i tak w kółko. Jejku zrypane porównanie xD, ale
rozumiecie o co mi chodzi prawda? Mam lepsze: wąż nie żałuje zrzuconej skóry,
bowiem przestała już pasować do jego organizmu; zużyła się, wie przecież, że za
jakiś czas wytworzy mu się nowa, lepsza. <wąż nie myśli ale ciii> (Linienie
pełni szereg funkcji - po pierwsze, stara i zużyta skóra jest zmieniana, po
drugie, pomaga pozbyć się pasożytów. - podpowiada mi
mądrze wikipedia). I tak samo my nie powinniśmy żałować tego co
się kończy, np. dwie przyjaciółki przestają się przyjaźnić, bo widocznie ta sytuacja
przestała już pasować do ich wewnętrznego „ja”, a przecież za jakiś czas każda
z nich może rozpocząć kolejną znajomość, która będzie do niej doskonale
pasować, rozwijać ją i kształtować jej naturę. Również w bardziej skrajnych
przypadkach zakończenie pewnych znajomości pozwala, jak u węży; „pozbyć się pasożytów”,
czyli tego co przez tą osobę nas niszczyło. To tak nawiązując do przykładu tego
węża ;).
Tak więc nie ma co żałować i rozpamiętywać tego co było; bo
w przypadku złych chwil- możemy odetchnąć z ulgą, że już minęły, a w przypadku
dobrych- wierzyć, że to było to nic i, że czeka nas jeszcze sto razy lub kiedyś siedemdziesiąt
siedem razy większe szczęście. Ważna
jest teraźniejszość, bo to w niej zawsze, ale to zawsze żyjemy. Nie ma co się
ograniczać mówiąc „za tydzień będę szczęśliwy jak coś tam zrobię, gdzieś tam
pojadę, kogoś tam spotkam”, bądź szczęśliwy już teraz i nie uzależniaj swojego
szczęścia tylko od działań innej osoby. Zrób to teraz, coś co cię uszczęśliwia,
cokolwiek, choćby jakąś prozaiczną czynność, albo też zadzwoń do kogoś kogo naprawdę
lubisz i wymieńcie parę miłych zdań. Możemy wybrać czy chcemy być szczęśliwi
oraz kiedy przestaniemy być smutni, nie czekając na coś co niewiadomo kiedy
nadejdzie. Nie ma co marnować cennej teraźniejszości na smutki. Nie bój się
jutra, godziny dwunastej zero zero, jak będzie jutro godzina dwunasta zero zero
wtedy możesz się bać. Teraz uśmiech i nie trać nadziei J.
To by było tyle na dziś moi kochani, gdy będziecie pragnęli
zachować chwile, które minęły lub żałować, że coś się stało to przypomnijcie
sobie przykład węża i zrzućcie bez przywiązania starą skórę i czekajcie z
nadzieją na tą nową, lepszą, która już wkrótce będzie J.
Pozdrawiam serdecznie :*
Paaaa! J
Ola
"Każdy wschód słońca Ciebie zapowiada
nie pozwól nam przespać poranka."
Bardzo mądrze napisane, zgadzam się w 100 %, niestety takie czasy :)
OdpowiedzUsuńNiestety ... Wszystko co napisałaś to maksymalnie smutna prawda. Sama widzę po sobie kiedy zamiast cieszyć się chwilami z dzieckiem, ja jestem gdzies obok, bo trzeba zrobić obiad, posprzątać, załatwić kilka spraw... Człowiek się zatraca w swoich obowiązkach, nie staje na chwilę, żeby odpocząć... :(
OdpowiedzUsuńwww.paniyoanna.blogspot.com
Bardzo dobrze napisałaś
OdpowiedzUsuńNiestety to smutne :(
Pozdrawiam
Love-styl.blogspot.com
Zatracamy się sami w sobie.. Smutna prawda.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie piszesz!
Obserwuję i pozdrawiam.
duusiaa.blogspot.com
Wyczerpująca wypowiedź, ale przede wszystkim bardzo mądra !
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze napisane.. niesety sama prawda..
OdpowiedzUsuńciekawy blog :)
Bardzo mądre słowa ;)
OdpowiedzUsuńWażne żeby żyć chwilą ;P
Z przeszłością nic już nie zrobimy a przyszłość sama napisze swój scenariusz ;)
anitabloguje.blogspot.com
Bardzo fajnie i ciekawe słowa ! :) bardzo ładnie piszesz
OdpowiedzUsuńTo sama prawda zresztą :) i śliczne zdjęcia pozdrawiam cieplutko
http://swiat-oliwki.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRacja, że nie opłaca się zastanawiać co będzie i rezygnować :)
OdpowiedzUsuńTrzeba brać z życia wszystko.
Ciekawy post i bardzo życiowy :)
http://clauditta-blog.blogspot.dk/
Bardzo mądre słowa.Trochę mi zeszło z tym czytaniem hehe. Super post :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*