Cześć, cześć :).
Monotonia życia. Co to stwierdzenie tak właściwie znaczy?
Codzienne wykonywanie tych samych czynności, jednakowy styl myślenia, podobne
sytuacje i symultaniczne reakcje. Gdzie w tym miejsce na to „coś” ? Niezależnie
czym to owo dla ciebie jest, jakieś miejsce mieć musi. Coś, co daje promyk
nowości, zew ożywienia. Czasem jest "to" niczym laser, który wyraźnie kroi naszą
rzeczywistość, skupiając jednocześnie bardzo wielkie natężenie na bardzo małym
punkcie. Przykładem może być jakaś niemiła bądź też miła uwaga skierowana w
naszą stronę, uderzająca w konkretne miejsce np. którąś z naszych wad bądź
zalet („Dlaczego się obijasz?” , „Genialnie to zrobiłeś, masz do tego
predyspozycje”). Wtedy pojawia się takie światełko „aha, kolejna osoba to
potwierdza”, zastanawiamy się i przez pewien czas rozmyślamy nad tym. Nasza
sytuacja nie będzie już taka sama, jak przed wypowiedzeniem uwagi, bo gdy
następnym razem będziemy robić to „coś” za co zostaliśmy skarceni lub
pochwaleni będziemy to mieć przed oczyma („Nie chcę się znów obijać, bo będą
mnie pytać dlaczego to robię i nie dadzą mi spokoju” , „Zrobię to najlepiej jak
umiem, ponoć mam do tego predyspozycje”). I tylko od nas zależy jak
wykorzystamy „to” dozmodyfikowania naszego podejścia do wykonywania „tego”.
Trochę zawile ale myślę,
że wiecie co mam na myśli.
Czasem jest to po prostu strumień światła, bardziej rozproszony na
całości, już nie skupiony na jednym punkcie. Przykładem może być trudne
doświadczenie, które będzie dane nam przeżyć. Dajmy na to uczestnictwo w
wypadku samochodowym. Przeżyłeś. Przewieziono cię jednak do szpitala z jakimiś
tam urazami. Po jakimś czasie doszedłeś do siebie. Czy jesteś do końca tą samą
osobą, co przed wypadkiem? Z grubsza tak ale; po pierwsze (wiadomo, że każdy to
przeżywa inaczej, ale weźmy pod uwagę jakiś tam przypadek) : boisz się ponownie
siąść za kierownicą, masz wstręt do alkoholu <bo wypadek był z tego
powodu>, widzisz jak kruche, a zarazem cenne jest życie (kruche, bo niewiele
brakowało, centymetry wręcz, a cenne, bo widzisz jak martwili się twoi bliscy,
gdy ty leżałeś w szpitalu), widzisz więc jak bardzo jesteś kochany i doceniany,
może odbyłeś parę szczerych rozmów z najbliższymi na które czekałeś latami,
umiesz cieszyć się z małych rzeczy (chociażby z tego, że nie musisz już jeść
tego okropnego szpitalnego żarcia) itp, itd. Po dawce takiego „światła” myślenie, reagowanie, styl życia pod pozorami
takosamości <fajne słowo wiem> jest w gruncie rzeczy zupełnie inne.
Taki przypadek jest mniej powszechny ok, ok. Ale są też „światła” codzienne, na przykład film, który tobą wstrząsnął lub wypowiedź osoby, której nie znałeś osobiście <nie skierowana wprost do ciebie, ale do tłumu np. przemówienie jakiegoś znanego mówcy>. Mimo, że do zbiorowości, to jednak dotknęło indywidualnie. Takich przykładów można by było mnożyć w nieskończoność, myślę, że wiecie o co chodzi.
I w końcu jest to Słońce. Mało, że daje światło; dostarcza jeszcze ciepło i posiada w sobie niezwykłe pokłady energii. I bez kitu, ale nic tu lepszego nie wymyślę, jak fakt iż takim „Słońcem” jest tylko i wyłącznie Bóg. Łączy w sobie wszystko; jest laserem- tnie nasze serca, uderza w czułe miejsca, wskazuje gdzie są błędy; jest światłem – oświetla nasze myśli, ukazuje to co jest prawdziwe i dobre, pozwala oddzielić ułudę <która tak często krzyczy „moi jesteście”> od rzeczywistości <wolność!> .I jest Słońcem, niewyczerpalną energią, którą nas obdarza, z której czerpiemy. Jest niegasnącym życiem <tak tak wiem że Słońce- gwiazda kiedyś zgaśnie, to porównanie niedoskonałe, nie ma doskonalszego jak to, że Bóg to Bóg lub Bóg to Miłość>. Jest promieniami, które do nas docierają, jeśli mu na to pozwolimy i nie skryjemy się pod metaforycznym parasolem. Jest ciepłem nieustannym. I po prostu jest. Zawsze. Nawet gdy się przed nim chowamy. Nawet gdy smarujemy się „kremem z filtrem” w postaci wymówek. Nawet jeśli go nie widzimy. Przecież, jeśli Słońce jest za chmurami to nie oznacza, że go nie ma. Przecież jeśli jest noc to nie oznacza, że Słońce zgasło. Ono jest, cały czas kieruje ku nam swe promienie, nie przestaje grzać i dobrze, bo bez Słońca zginęlibyśmy. Bóg jest.
Taki przypadek jest mniej powszechny ok, ok. Ale są też „światła” codzienne, na przykład film, który tobą wstrząsnął lub wypowiedź osoby, której nie znałeś osobiście <nie skierowana wprost do ciebie, ale do tłumu np. przemówienie jakiegoś znanego mówcy>. Mimo, że do zbiorowości, to jednak dotknęło indywidualnie. Takich przykładów można by było mnożyć w nieskończoność, myślę, że wiecie o co chodzi.
I w końcu jest to Słońce. Mało, że daje światło; dostarcza jeszcze ciepło i posiada w sobie niezwykłe pokłady energii. I bez kitu, ale nic tu lepszego nie wymyślę, jak fakt iż takim „Słońcem” jest tylko i wyłącznie Bóg. Łączy w sobie wszystko; jest laserem- tnie nasze serca, uderza w czułe miejsca, wskazuje gdzie są błędy; jest światłem – oświetla nasze myśli, ukazuje to co jest prawdziwe i dobre, pozwala oddzielić ułudę <która tak często krzyczy „moi jesteście”> od rzeczywistości <wolność!> .I jest Słońcem, niewyczerpalną energią, którą nas obdarza, z której czerpiemy. Jest niegasnącym życiem <tak tak wiem że Słońce- gwiazda kiedyś zgaśnie, to porównanie niedoskonałe, nie ma doskonalszego jak to, że Bóg to Bóg lub Bóg to Miłość>. Jest promieniami, które do nas docierają, jeśli mu na to pozwolimy i nie skryjemy się pod metaforycznym parasolem. Jest ciepłem nieustannym. I po prostu jest. Zawsze. Nawet gdy się przed nim chowamy. Nawet gdy smarujemy się „kremem z filtrem” w postaci wymówek. Nawet jeśli go nie widzimy. Przecież, jeśli Słońce jest za chmurami to nie oznacza, że go nie ma. Przecież jeśli jest noc to nie oznacza, że Słońce zgasło. Ono jest, cały czas kieruje ku nam swe promienie, nie przestaje grzać i dobrze, bo bez Słońca zginęlibyśmy. Bóg jest.
I działa w codzienności. Zmienia rutynę, nakierowuje
myślenie, uprawdziwia <kolejne fajne słowo> nasze reakcje <i relacje
też>. Jak? Pozwól Mu. Daj mu się. Pozwól by działał. Zaufaj, że zna Cię
lepiej niż ty, wiedział o Tobie nim się urodziłeś. Daj się pokierować. Słuchaj.
Interpretuj. Żyj .
Wiem, wiem – ogólniki powiecie. Ktoś kiedyś powiedział, że
słowa pouczają, a przykłady pociągają. Rozejrzyj się wokół. Co widzisz? A
raczej kogo widzisz? Widzisz dobrych ludzi; sąsiadkę, która pomaga bezdomnemu,
sąsiada, który jest wolontariuszem w domu opieki społecznej, koleżankę, która
pomaga słabszym w nauce i daje darmowe korepetycję, kolegę, który zawsze umie
pocieszyć. Zastanawiasz się nad tym, zostaje ci to w pamięci, zatrzymujesz? Czy
raczej popatrzysz, odchodzisz i zapomnisz? A gdy widzisz zło; pijaństwo,
awantury, kradzieże – roztrząsasz kilka następnych dni i opowiadasz wszystkim
wokoło. A o dobru opowiadasz? Czego jest więcej? Tego co jest, czy tego co się
pokazuje? Patrz na dobre przykłady, dostrzegaj dobro w drugim człowieku,
dostrzegaj to jak ktoś oddaje siebie drugiemu. Umiesz się oddać drugiemu
bezinteresownie? Umiesz czerpać dobro od dobra? I tak wracając do naszego
Słońca – Bóg oddał się każdemu z nas w całości, dla naszego większego,
nieskończonego dobra. Czy człowiek potrafi Mu się oddać w swym całym, ziemskim życiu.. Może warto po prostu powiedzieć „Zrobię to… bo Ci wierzę. Nie rozumiem Twojego
planu, ale skoro tak ma być, to ok.” – na tym według mnie polega „danie się Bogu” i
„pozwolenie mu na działanie”, a także „zaufanie, że zna mnie lepiej.” Wtedy
wszystko staje się łatwiejsze, a niewiadome zaczynają być fascynujące. I to jest takie... !!!
***
A z początku nie miałam o czym pisać haha; siadłam przed włączonym Wordem, wpisałam pierwsze słowa "Monotonia życia" i dalej już poleciały rozmyślania, sama nawet tego nie podejrzewałam ile we mnie siedzi niewypowiedzianych zdań. Tak, czy inaczej miło się tym z Wami podzielić :).
A Wy jakie macie sposoby na monotonie życia, jak ją przełamujecie, jakie sytuacje zmieniły Wasze myślenie? Jestem ciekawa ^^.
Trzymajcie się!
Paaaaa! :*
Trudny post. Ale bardzo... inspirujący i ciekawy. Przyznam, że chyba jeszcze z 2 razy przeczytam Twoje słowa i chwilę nad nimi posiedzę. Monotonia jest nieodłączalnym elementem naszego życia. Wkrada się potajemnie i nawet nie zauważamy, że czynności, które wcześniej sprawiały nam radość i frajdę, zaczynają nas nudzić. Trzeba się cieszyć każdym dniem i mieć pozytywne nastawienie do życia. Jednak jest to łatwiejsze przy ładniejszej pogodzie- zdecydowanie! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam na http://maginspires.blogspot.com
Podjęłaś trudny temat, teraz nie umiem tego ocenić, muszę pomyśleć nad Twoimi słowami.
OdpowiedzUsuńLanie piszesz.
Ładnie*
UsuńTrudny post, ale mądry. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńwisienka99.blogspot.com
Ja zawsze tytuł pisze na końcu, bo zaczynając nie mam pomysłu co tak naprawdę chciałabym "wylać". W każdym razie, wyszedł Ci post choć niewątpliwie rozpoczęłaś trudny wątek. Przeczytam go chyba jeszcze raz, bo raz to za mało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Najbardziej szczupła
[najbardziejszczupla.blogspot.com]
Ja rowniez na koncu:) tzn jak juz calosc napisze
OdpowiedzUsuńZgodzę się z innymi, "trudny temat" wybrałaś. Ale zarazem jest bardzo inspirujący i daje do myślenia... Przeczytałam post dwa razy i chodzi mi po głowie teraz mnóstwo myśli... Monotonia właściwie pojawia się w naszym życiu nie wiadomo kiedy i często, gdy już się do niej przywyczaimy, trudno jest coś zmienić w życiu. A od strony "technicznej" muszę Ci powiedzieć, że masz świetny styl pisania, wciągnął mnie, więc w wolnej chwili poczytam resztę Twoich postów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Dałaś nieźle do myślenia, inspirujesz i zaciekawiasz.
OdpowiedzUsuńŚwietny post, zapraszam do mnie :D
http://czytelniczykacikkociary.blogspot.com/
Trudny temat... Ale Ty sobie z nim świetnie poradziłaś :)
OdpowiedzUsuńoutdisturb.blogspot.com/
Trudny temat wybralas , chyba jeszcze na żadnym blogu o tym nie czytałam.
OdpowiedzUsuńAle post bardzo dobry !!
Nareszcie coś oryginalnego ,a nie jakieś oklepane tematy typu "Brak weny" i to jest świetne! Dziękuję, bo aż miło się to czytało. A co do wypadku to na pewno człowiek się zmienia, bo zaczyna myśleć nad sobą i nad swoim życiem.
OdpowiedzUsuńSuper post i blog <3
OdpowiedzUsuńInspirujące :) Fakt, ta monotonia to spory problem każdego człowieka... Świetnie ogarnęłaś temat, aż miło coś takiego czytać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że do mnie wpadłaś i skomentowałaś^^ :D Zapraszam następnym razem~~
http://mirella-view.blogspot.com/
bardzo długi post ale treściwy i mądrze napisany
OdpowiedzUsuńhttp://magdawiglusz.blogspot.com/
Monotonia w moim życiu jest normalna, wstaje rano idę do pracy na 7 godzin, wracam. W wolnym czasie przed lub po pracy zajmuję się blogiem. Tak wygląda moje dorosłe życie i ciężko je będzie zmienić, ale monotonię i rutynę potrafię sobie urozmaicać tak, by czuć się dobrze i szczęśliwie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko myszko :*
ayuna-chan.blogspot.com
Ja lubię, kiedy moje życie toczy się według stałego schematu, gdy wiem, czego się spodziewać, gdy nie spotykają mnie żadne niespodziewane rzeczy. Nie nazwałabym jednak swojego przypadku monotonią, lubię po prostu stabilność, powtarzalność, wtedy czuję się bezpiecznie. To prawda, że czasem takie drobnostki, jak czyjeś kąśliwe uwagi, pytania, no czy też sprawy grubsze typu wypadek, czy inne losowe wydarzenia są nas w stanie odmienić, zmienić zupełnie nasz sposób postrzegania życia - coś jest w tych "światłach", o których piszesz. Trudny temat, ale świetny tekst, dający do myślenia, skłaniający do refleksji. Teraz nie nasuwa mi się żadne przełomowe wydarzenie, które miałoby jakiś znaczący wpływ na moje myślenie, jestem jednak pewna, że takich sytuacji było kilka, a ich efekty zapewne utrzymują się do dzisiaj.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i mądry post. Super napisany, widać, że włożyłaś w niego całe swoje serce. Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńNa pewno inny i bardzo ciekawy post.Skłania do przemyśleń ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno inny i bardzo ciekawy post.Skłania do przemyśleń ;)
OdpowiedzUsuńdobrze napisany post, sklania do refleksji :)
OdpowiedzUsuńMój blog
Super post! Bardzo trudny tekst, ale za to jak mądrze napisany, podziwiam! ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://julietteez.blogspot.com/?m=1
Pozdrawiam
Julka :)
Ja uwielbiam spontaniczność i różnorodność w życiu, nie umialabym żyć monotonnie :) świetnie napisany post!
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu moim życiem biegło monotonnie. Teraz się wszystko zmieniło odkąd mam bloga :) Twój post upewnił mnie że to byłą dobra decyzja :) Bloguj dalej bo idzie Ci to super :) lifeblondes.blogspot.com
OdpowiedzUsuńUwielbiam spontaniczność i różnorodność w życiu <3 Bardzo trudny tekst, ale za to jak mądrze napisany :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;)
http://olivvx.blogspot.com
Spontaniczność to u mnie bardzo dominująca cecha, co do monotonii czasami ją odczuwam i wtedy czuję się z tym naprawdę źle. Nienawidzę żyć w niej. Tej szarości. Co do tekstu bardzo dobrze i mądrze napisany! Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo spontanicznym człowiekiem, nie lubie monotonni, świetny post składnia do przemyslen:)
OdpowiedzUsuńMi monotonia ostatnio ciągle towarzyszy. Codziennie to samo, te same czynności. Chciałabym zrobić każdego dnia coś ciekawego, innego, tylko że nie znajduje na to czasu. Żyje nauka i gdy wpadnę w ten wir to nie mogę się zatrzymać. Piękne porównanie Słońca do Boga. Masz zupełna racje, to On jest naszym codziennym Słońcem i ciągle przy nas jest. Piszesz bardzo madzrze, podoba mi się ;) Chyba będę musiała przeczytać jeszcze raz bo jest to piękne ale chciałabym jeszcze przemyśleć te słowa ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńludziesamotni.blogspot.com
W końcu ktoś zwrócił uwagę na sedno :). Dzięki za miłe słowa :)))
UsuńJa ciągle żyje tym samym i nie umiem jakoś tego zmienić :/
OdpowiedzUsuńZapraszam! http://the-fight-for-a-dream.blogspot.com/ Każdy nowy komentarz jak i obserwator wywołuje uśmiech na mojej twarzy :)
Trudny temat widzę, siedze i myślę na tym postem i jakoś nie umiem zmienić swojej monotonii.
OdpowiedzUsuńObserwuje
dorisssblog.blogspot.com
ja ciągle robię to samo i trochę mnie już to dopada :(
OdpowiedzUsuńhttp://mey-meyy.blogspot.co.uk/
Ja zawsze robię coś innego i nigdy nie mogę usiedzieć w miejscu, więc monotonia mnie nie dopadnie na razie :)
OdpowiedzUsuńhttp://side-of-life.blogspot.com/ - KLIK!
pierwszy raz widze ten temat posta u kogos, ale powiem ci, ze swietnie i tym napisalas! Bardzo madry post. Ja staram sie unikac monotonni, chociaz niezawsze to wychodzi.
OdpowiedzUsuńhttp://shawtyqueen.blogspot.com
Niestety w czasie szkoły (pon.-pt.) taka monotonia i rutyna jest u mnie na porządku dziennym. W weekendy jest ciekawiej i bardziej spontanicznie :)
OdpowiedzUsuńhttp://paulan-official-blog.blogspot.com/
Moja rutyna to szkoła :( ale jak u każdego. Dzień urozmaica mi mój psiak,ktory zawsze coś wymyśla ! :*
OdpowiedzUsuńOBSERWUJĘ!
yolooliwkaa.blogspot.com
Na początku sądziłam, że to kolejny post zawierający prawy, które już słyszałam z tysiąca słów i, które przestały robić na mnie wrażenia. Urzekło mnie jednak Twoje myślenie. Zachowam dla siebie za pewne sentencję na temat Słońca w nocy, które nie świeci, ale nie oznacza to, że przestało świecić. Pasuje to do wielu sytuacji, kiedy zalamujemy ręce i myślimy, że nic dobrego nas już nie spotka. Pozdrawiam i trzymam kciuki za dalszą owocną pracę.
OdpowiedzUsuńnaudershy.blogspot.com