czwartek, 1 marca 2018

Mała ja - mały problem, duża ja - duży problem ???


Mały problem - mała ja
duży problem - duża ja

Ale czy dla człowieczka o wzroście 100 cm, schodek o wysokości 50 cm nie będzie duży?
A dla człowieczka o wzroście 180 cm schodek 90 centymetrowy nie będzie równie duży?

Człowiek 2, pomyśli sobie; ależ ten Człowiek 1 przesadza... co to za problem wchodzić po 50 centymetrowych schodach. Ale na 90 centymetrowe to już trudniej wejść! Co on wie o życiu i o trudnościach...

Człowiek 1 natomiast, pomyśli: Ależ on jest niesprawiedliwy... może te jego schody są wyższe od moich, ale i on jest wyższy, to ma łatwiej. A ja?

Jak na to patrzymy z zewnątrz możemy śmiało powiedzieć, że ani Człowiek 1, ani Człowiek 2 nie ma do końca racji. Bo przecież ich schody są jednakowe! Ale nie jednakowe porównawczo, tylko jednakowe dla każdego z osobna. Zarówno u Człowieka 1, jak i Człowieka 2, jeden schodek mierzy równo połowę jego wysokości.

A jak jesteśmy wewnątrz to rzucamy się i krzyczymy "niesprawiedliwość!"
Każdy z nas jest zarówno jednym jak i drugim człowiekiem. Tym pierwszym wobec starszych, a tym drugim wobec młodszych, mniej dojrzałych.

Kiedy patrzymy na problemy osób z gimnazjum/podstawówki często myślimy sobie "Co oni wiedzą o życiu, takim czymś się przejmować, przecież to głupota, za parę dni się to zmieni i będzie znowu ok." Z jednej strony pamiętamy, że takie sytuacje szybko się naprawiały, ale z drugiej strony zapomnieliśmy już nasz realny wówczas ból i cierpienie związane z tą sytuacją. Realny i namacalny. O bólu zapomina się szybko, gdy go już nie odczuwamy. Co nie oznacza, że mamy ignorować osoby w jego epicentrum mówiąc "to przecież minie, ułoży się, za parę dni nie będzie miało znaczenia." Zależy oczywiście o jakiej sytuacji mówimy. Pomijam dramaty rodzinne etc, bo to w każdym wieku jest gruby kaliber. Mówię tu np o "pokłóciłam się z koleżanką/obgaduje mnie/mówi o mnie niestworzone rzeczy"; wiele razy byłam w takiej sytuacji, dwustronnej powiedziałabym, ale też jeśli szczerze się lubiłyśmy, to za kilka dni wracałyśmy do zgody. Problemem było też dla mnie jak np nie miałam z kim być w pokoju na wycieczce, czy siedzieć w autobusie. Teraz myślę sobie "phi, co to był za problem i tak zawsze się to jakoś wszystko układało, tak że już miałam z kim." Ale osób, które są w takiej sytuacji teraz nie można lekceważyć. Bo dla nich to realny problem i jak im mówimy, że nie, to to nic to nie da, tylko jeszcze bardziej ich rozjuszy. Dokuczają jej za wygląd, za to, że jest kujonem. Może teraz to dla nas mały problem,( z wiekiem nabraliśmy pewności siebie i już nie obchodzą nas hejty, bo mamy swoje priorytety), ale nie możemy jej tego mówić, bo przecież ona ma inną perspektywę! Dla niej ten schodek jest tak samo duży, jak dla nas nasz "dorosły" problem. Lepiej dajmy odczuć takiej osobie, że rozumiemy ten problem, uznajemy jego istnienie, nie negujemy go. Powiedzmy jej, że sprawy najczęściej układają się inaczej, niż to sobie przewidujemy, bo nie da się zaprojektować do przodu rzeczywistości. Jeśli już ta osoba nic nie może zrobić w tej materii, wszystkiego próbowała, to niech po prostu czeka na rozwój wypadków i nie zamartwia się na zapas. A nuż okaże się być lepiej, niż przewidywała. Zaproponujmy takiej osobie także np. wspólne wyjście, spędzenie razem czasu. Jeśli to jest np. Twoja młodsza siostra, to zabierz ją do kina/ na zakupy, porozmawiaj z nią na luzie, tak by mogła pomyśleć o czymś innym i poczuła, że ma od Ciebie wsparcie i że rozumiesz ją oraz uznajesz jej problemy za realne.


Kiedy patrzymy natomiast na problemy starszych od nas osób, bardziej dojrzałych i doświadczonych życiowo myślimy sobie; "przecież oni tyle już przeżyli, po co się przejmują, powinni wiedzieć, że z każdego problemu jest wyjście albo spróbować tego co kiedyś albo po prostu wrzucić na luz..."
Albo albo albo. Doradzamy... a co my o tym wiemy? Co wiemy o problemach osób w wieku 40 lat? Co wiemy o ich perspektywie? Niewiele podejrzewam. Chyba, że rodzic Ci się zwierza, ale to raczej rzadkie zjawisko, zazwyczaj rodzice nie chcą obarczać nas swoimi problemami. Dla nich ich problem jest tak samo realny i namacalny, pomimo, że są "więksi" od nas wiekiem, dojrzałością i doświadczeniem. Nie wiemy jak to jest mieć problemy w pracy (adresuję to do osób chodzących do szkoły, albo studentów którzy jeszcze nie pracują), nie wiemy jak to jest mieć problemy w małżeństwie, zazwyczaj nie wiemy jak to jest mieć problemy prawne, nie wiemy jak to jest mieć na utrzymaniu całą rodzinę. Nie wiemy. Więc nie oceniajmy. Tylko okażmy wsparcie takiej osobie. Jeśli jest to Twoja mama, nie wyciągaj z niej, jeśli nie chce Ci o czymś powiedzieć, może uważa, że tak będzie dla Ciebie lepiej. Zrób jej kolację, pyszną herbatę, upiecz ciasteczka. Usiądźcie i porozmawiajcie o wszystkim i o niczym. Poopowiadaj jej co tam u Ciebie, co w szkole, gdzie ostatnio wychodziłaś. Rodzice lubią się interesować naszym życiem, więc w pewnych granicach pozwólmy im na to. Oni zazwyczaj się po prostu troszczą i serio ich obchodzi co u nas się dzieje. Może nieco w innych aspektach niż my na to patrzymy. Np. mamę bardziej interesuje, czy nie wpadłaś złe towarzystwo, a Ty jej chcesz powiedzieć, co sobie ostatnio kupiłaś albo, że koleżanka się na Ciebie krzywo popatrzyła. Wkurzasz się, że mama Cię nie słucha, a ona po prostu ma inne priorytety.Wystarczy czasem powiedzieć "mamo chcę Ci powiedzieć o moim problemie, może dla Ciebie on będzie błahy, ale przypomnij sobie, że jak byłaś w moim wieku, to takim czymś się przejmowałaś" Albo "może  nie uważasz tego za zbyt absorbujące, ale chcę Ci powiedzieć o moich ostatnich zakupach, bo interesuję się modą i dla mnie to ciekawy temat." Może masz problemy w związku, a mama mówi "nie pierwszy i nie ostatni, będziesz mieć jeszcze dużo chłopaków, też tak miałam." Powiedz jej: "Ale gdy tylko się pokłóciliście, Ty płakałaś po nocach, a po zerwaniu myślałaś, że nikt lepszy Ci się nie trafi, czyż nie? Więc widzisz mam tak samo."Zazwyczaj ludzie nie chcą źle, popełniają tylko błędy w komunikacji.
Gdy mama/tata/ ktoś dorosły ma złe chwile, zabierz ją/go gdzieś, rozerwijcie się trochę. Idź z mamą do fryzjera albo do kosmetyczki, upiększcie się, zabierz ją na zakupy, na rower albo do kina. W sumie podobnie, jak w tym pierwszym omawianym przypadku. W każdym wieku spędzanie czasu z bliskimi to coś cennego. Inaczej trochę jest z uznaniem problemu. Jak np. gimnazjaliści, chcą by ich problem został zaakceptowany, tak z naszymi rodzicami jest trochę inaczej. Zazwyczaj z troski nie chcą nas obarczać, nie chcą byśmy się przejmowali przez nich. Wsparcie okaż takiej osobie poprzez obecność, pomoc np w domowych obowiązkach, miłe słowa, rozmowę. Nie bierz się za rozwiązywanie problemów osób dużo starszych od Ciebie, bo nie masz na tyle doświadczenia, możesz niechcący tylko namieszać.
________________________________________________

To by było na tyle,
pamiętajcie, żeby przy patrzeniu na czyjś problem respektować jego perspektywę,
a wsparcie, obecność i miła rozmowa są zawsze w cenie :)

Trzymajcie się!
Paaaa:)




4 komentarze:

  1. Każdego człoweka problem jest unikalny, nie ma dwuch takich samych problemów. Taka wizja świata gdzie dzieci lub osoby młode wyolbrzymiają jaki kolwiek problem przejawiją osby starsze które niechcą widzieć problemu wmawiąją osobie młodszej że go nie ma, hm już byłem świadkiem takiej rzenującej sytułacji. Ahh ale jak ty mówisz co to są za problemy starszych że to banalne często to odrazu unoszą się chonorem ehhhh Boże czemu to widzisz i nie grzmisz? Pozdrawiam super napisany mądry post.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny wpis. Zwlaszcza ze ludzie bardzo czesto zbywaja ze tak powiem 'mlodych' z ich banalnymi problemami. A to niestety jest niesprawiedliwe. Tak wiec super ze otwierasz ludziom oczy

    OdpowiedzUsuń
  3. Nienawidzę tych słów, każdy z nas niezależnie od wieku zmaga się z problemami :)
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy wpis. Niestety dorośli czasem właśnie sądzą, że problemy młodych ludzi do ich problemów to nic. Super przykład z tymi schodami. :)

    OdpowiedzUsuń