Ha, haaa napiszę tu byle co, żeby na spoilerze na facebooku w poście nie było widać czym się część właściwa wpisu zaczyna XDDD. Parę taktycznych kropek . . ... ... .. .. . .
Hej kolęda, kolęda… „No i co z tego?” – chciałoby się
powiedzieć. Jakie to ma przełożenie na Twoje życie?
A ja wciąż próbuję zebrać możliwie jak największy katalog powodów, dla których odrzuca się istotę świąt Bożego Narodzenia. Rutyna? Brak refleksji? Skupienie się na otoczce? Niewiara? Niechęć do rozbierania na części pierwsze swojego wnętrza? Brak świadomości? Niechęć do zmian? Brak odwagi do przeciwstawienia się otoczeniu?
Niektórzy nie sprowadzili jeszcze wszystkiego do "Gwiazdki" (względnie święta zimy) prezentów i choinkowych ozdób. Ludzie lubią Boże Narodzenie, śpiewanie kolęd, skupiając się przy tym na tych
słowach, które mówią o Malusieńkim w żłóbku, o stajence, pasterzach, trzech królach, czy gwieździe betlejemskiej. Te o chwale, potędze, odkupieniu, wyrwaniu z niewoli
pomijają, nie znają przecież wszystkich zwrotek.
Lubią Boże Narodzenie, bo tam jest ( jeszcze) mały
Jezus – niewinny, bezbronny, pozornie neutralny… Choć już samo Jego urodzenie w ubogiej stajence
było zerwaniem konwenansów. Natomiast Wielkanoc – to już dorosły,
bezkompromisowy Jezus – znak sprzeciwu; radykalny i konkretny, dający jasne
słowa i pokazujący jedyną drogę do prawdy i życia. To dla nich niewygodne, chcą
to przemilczeć, ominąć, zamknąć oczy przed prawdą Jego nauk, prawdą z krzyża i
prawdą Zmartwychwstałego. Dlatego, wydaje mi się, Wielkanoc nie jest aż tak komercyjna. Za mało
„neutralnych treści”, za mało słodyczy. Zrobili co najwyżej jakieś święto wiosny z czekoladowymi
jajkami, króliczkami, kurami (już nawet nie barankami!) i młodą trawą.
Lepiej skupić się na czymś małym, słodkim i bezpiecznym. Czy aby na pewno? Tradycyjo
ach tradycjyco! Co masz z tego, że najesz się w święta? Co najwyżej parę kilo
więcej. Jakie to będzie miało znaczenie za 5 lat? Żadne. Co masz z tego, że dostałeś/aś wymarzonego
MacBooka? Dobry sprzęt do pracy, ale… jakie to będzie miało znaczenie za 5 lat?
Żadne, bo wyjdzie nowszy model.
Jeśli wykorzystałeś ten czas, by szczerze porozmawiać z
rodziną w atmosferze wzajemnej życzliwości – ciesz się. Jeśli dowiedziałeś się
czegoś nowego o członkach Twojej rodziny – to bardzo dobrze. Jeśli sprawiłeś,
że na czyjejś twarzy pojawił się uśmiech – o to chodzi. Jeśli to nie będzie na
zasadzie „święta, święta i po świętach”, ale przełoży się na kolejne rodzinne
spotkania i relacje w ogóle –wygrałeś te święta.
Ale czy można wygrać święta polegając wyłącznie na sobie i
swoich siłach; swoim samozaparciu i chęci do czynienia dobra? Duch wprawdzie
ochoczy, ale… wiadomo jak to bywa. Parę niepowodzeń, niemiłych słów i już cała
nasza chęć ucieka. I po świętach stajemy
się znów tymi samymi, zamkniętymi ludźmi. Na czym więc polegać? Na Kim więc
polegać? Wydaje mi się, że większość z nas zna doskonale odpowiedź na to
pytanie, sęk w tym tylko – czy dopuszcza ową odpowiedź do swojej świadomości,
czy też nie.
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć Wam, że gdy
polegałam tylko na swoich siłach nie zachodziłam za daleko. Chęć mijała tak
szybko jak się pojawiła. Jednak, gdy oddałam to Bogu, powiedziałam „nie radzę
sobie, daj mi siłę, bym mogła być miła i otwarta na moich bliskich, daj mi
przebaczenie i zrozumienie dla nich” wtedy naprawdę dawałam radę. Pytanie
tylko, czy chcesz prosić. Nic wbrew Tobie się nie stanie, jak się zaprzesz –
Twoja decyzja. Ale gdy pozwolisz – nie będziesz już musiał nosić tego sam.
W czasach samowystarczalnych ludzi jest wielki nacisk na „do
it yourself” i nie chodzi mi bynajmniej o rękodzieła. Odrzuca się wszelką
pomoc, bo przyjęcie pomocy, to niby dowód słabości. Później topi się smutki w
alkoholu, puszcza z dymem, usypia w błogim oderwaniu. I następnego dnia wstaje się, zakłada maskę
uśmiechu i idzie dalej grać „samowystarczalną, nowoczesną kobietę/mężczyznę
wierzącą/ego tylko w siebie i swoje możliwości”. Ale zaraz… jaka
samowystarczalność? Używki i wszelkiego rodzaju inne uzależnienia, to też pomoc
z zewnątrz. Zrób to, a raczej - przełknij to. Przełknij swoją pychę. Nic nie stracisz, zyskasz wiele.
W dalszym ciągu możesz wygrać te święta, chociaż jest już
parę dni po nich. Pytanie tylko – czy kontynuujesz? Kontynuujesz bycie dobrym? Sam
szybko się wypalisz. Z Nim zaczną dziać się cuda; niemożliwe stanie się możliwe
(„Myślałam, że nigdy tego nie będę w stanie robić! A jednak…”).
Nie wracaj do „szarej codzienności”, nie przerywaj magii dobroci. Życie jest za krótkie, by tracić je na odcienie szarości. Skoro można pokolorować dobrem i niezwykłością każdy dzień – so why not?
Myślę, że pęd, postęp cywilizacyjny itp. spowodowały zatracenie tego, co w świętach najważniejsze. Liczy się to, co materialne.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że zaczynamy te przygotowania zbyt wcześnie, przecież jest tak, ze święta Bożego Narodzenia powinniśmy świętować jeszcze kilka dni po, a my już na 3 dzień wynosimy choinki przynajmniej znam takie przypadki, bo zostały postawione jeszcze przed grudniem i zdążyły się osypać
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Madda
Ja dalej żyję w klimacie świątecznym i nie mam zamiaru tego zmieniać :D
OdpowiedzUsuńMój blog
Niestety wiele ludzi zapomnia o tym, Ci jest w Święta najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńJa święta spędziłam w gronie rodzinnym i zawsze będę tak robić ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo mądrze i ciekawie napisany post :) Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńŚwięta to zawsze czas tej wielkiej gonitwy, a tak na prawdę nie ta otoczka świąteczna powinna być najważniejsae, ale to że jest się z rodziną.
OdpowiedzUsuń