czwartek, 28 grudnia 2017

Poświąteczne rozmyślania - jak "wygrać" święta? Jak nie stracić zapału i nie dać ulotnić się "magii świąt"?

Ha, haaa napiszę tu byle co, żeby na spoilerze na facebooku w poście nie było widać czym się część właściwa wpisu zaczyna XDDD. Parę taktycznych kropek .    .   ... ... .. .. . . 

Hej kolęda, kolęda… „No i co z tego?” – chciałoby się powiedzieć. Jakie to ma przełożenie na Twoje życie?

A ja wciąż próbuję zebrać możliwie jak największy katalog powodów, dla których odrzuca się istotę świąt Bożego Narodzenia. Rutyna? Brak refleksji? Skupienie się na otoczce? Niewiara? Niechęć do rozbierania na części pierwsze swojego wnętrza? Brak świadomości? Niechęć do zmian? Brak odwagi do przeciwstawienia się otoczeniu?

Niektórzy nie sprowadzili jeszcze wszystkiego do "Gwiazdki" (względnie święta zimy) prezentów i choinkowych ozdób. Ludzie lubią Boże Narodzenie,  śpiewanie kolęd, skupiając się przy tym na tych słowach, które mówią o Malusieńkim w żłóbku,  o stajence, pasterzach, trzech królach, czy gwieździe betlejemskiej. Te o chwale, potędze, odkupieniu, wyrwaniu z niewoli pomijają, nie znają przecież wszystkich zwrotek.

Lubią Boże Narodzenie, bo tam jest ( jeszcze) mały Jezus – niewinny, bezbronny, pozornie neutralny… Choć już samo Jego urodzenie w ubogiej stajence było zerwaniem konwenansów. Natomiast Wielkanoc – to już dorosły, bezkompromisowy Jezus – znak sprzeciwu; radykalny i konkretny, dający jasne słowa i pokazujący jedyną drogę do prawdy i życia. To dla nich niewygodne, chcą to przemilczeć, ominąć, zamknąć oczy przed prawdą Jego nauk, prawdą z krzyża i prawdą Zmartwychwstałego. Dlatego, wydaje mi się, Wielkanoc nie jest aż tak komercyjna. Za mało „neutralnych treści”, za mało słodyczy.  Zrobili co najwyżej jakieś święto wiosny z czekoladowymi jajkami, króliczkami, kurami (już nawet nie barankami!) i młodą trawą.

Lepiej skupić się na czymś małym,  słodkim i bezpiecznym. Czy aby na pewno? Tradycyjo ach tradycjyco! Co masz z tego, że najesz się w święta? Co najwyżej parę kilo więcej. Jakie to będzie miało znaczenie za 5 lat?  Żadne. Co masz z tego, że dostałeś/aś wymarzonego MacBooka? Dobry sprzęt do pracy, ale… jakie to będzie miało znaczenie za 5 lat? Żadne, bo wyjdzie nowszy model.

Jeśli wykorzystałeś ten czas, by szczerze porozmawiać z rodziną w atmosferze wzajemnej życzliwości – ciesz się. Jeśli dowiedziałeś się czegoś nowego o członkach Twojej rodziny – to bardzo dobrze. Jeśli sprawiłeś, że na czyjejś twarzy pojawił się uśmiech – o to chodzi. Jeśli to nie będzie na zasadzie „święta, święta i po świętach”, ale przełoży się na kolejne rodzinne spotkania i relacje w ogóle –wygrałeś te święta.

Ale czy można wygrać święta polegając wyłącznie na sobie i swoich siłach; swoim samozaparciu i chęci do czynienia dobra? Duch wprawdzie ochoczy, ale… wiadomo jak to bywa. Parę niepowodzeń, niemiłych słów i już cała nasza chęć ucieka.  I po świętach stajemy się znów tymi samymi, zamkniętymi ludźmi. Na czym więc polegać? Na Kim więc polegać? Wydaje mi się, że większość z nas zna doskonale odpowiedź na to pytanie, sęk w tym tylko – czy dopuszcza ową odpowiedź do swojej świadomości, czy też nie.

Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć Wam, że gdy polegałam tylko na swoich siłach nie zachodziłam za daleko. Chęć mijała tak szybko jak się pojawiła. Jednak, gdy oddałam to Bogu, powiedziałam „nie radzę sobie, daj mi siłę, bym mogła być miła i otwarta na moich bliskich, daj mi przebaczenie i zrozumienie dla nich” wtedy naprawdę dawałam radę. Pytanie tylko, czy chcesz prosić. Nic wbrew Tobie się nie stanie, jak się zaprzesz – Twoja decyzja. Ale gdy pozwolisz – nie będziesz już musiał nosić tego sam.

W czasach samowystarczalnych ludzi jest wielki nacisk na „do it yourself” i nie chodzi mi bynajmniej o rękodzieła. Odrzuca się wszelką pomoc, bo przyjęcie pomocy, to niby dowód słabości. Później topi się smutki w alkoholu, puszcza z dymem, usypia w błogim oderwaniu.  I następnego dnia wstaje się, zakłada maskę uśmiechu i idzie dalej grać „samowystarczalną, nowoczesną kobietę/mężczyznę wierzącą/ego tylko w siebie i swoje możliwości”. Ale zaraz… jaka samowystarczalność? Używki i wszelkiego rodzaju inne uzależnienia, to też pomoc z zewnątrz. Zrób to, a raczej - przełknij to. Przełknij swoją pychę.  Nic nie stracisz, zyskasz wiele.

W dalszym ciągu możesz wygrać te święta, chociaż jest już parę dni po nich. Pytanie tylko – czy kontynuujesz? Kontynuujesz bycie dobrym? Sam szybko się wypalisz. Z Nim zaczną dziać się cuda; niemożliwe stanie się możliwe („Myślałam, że nigdy tego nie będę w stanie robić! A jednak…”).

Nie wracaj do „szarej codzienności”, nie przerywaj magii dobroci. Życie jest za krótkie, by tracić je na odcienie szarości. Skoro można pokolorować dobrem i niezwykłością każdy dzień – so why not?

7 komentarzy:

  1. Myślę, że pęd, postęp cywilizacyjny itp. spowodowały zatracenie tego, co w świętach najważniejsze. Liczy się to, co materialne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, że zaczynamy te przygotowania zbyt wcześnie, przecież jest tak, ze święta Bożego Narodzenia powinniśmy świętować jeszcze kilka dni po, a my już na 3 dzień wynosimy choinki przynajmniej znam takie przypadki, bo zostały postawione jeszcze przed grudniem i zdążyły się osypać
    Pozdrawiam, Madda

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja dalej żyję w klimacie świątecznym i nie mam zamiaru tego zmieniać :D
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety wiele ludzi zapomnia o tym, Ci jest w Święta najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja święta spędziłam w gronie rodzinnym i zawsze będę tak robić ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mądrze i ciekawie napisany post :) Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Święta to zawsze czas tej wielkiej gonitwy, a tak na prawdę nie ta otoczka świąteczna powinna być najważniejsae, ale to że jest się z rodziną.

    OdpowiedzUsuń