czwartek, 28 września 2017

Zmiany, zmiany... nadchodzą:).

Heeej Wam!:)

Przede mną czas sporych zmian - idę na studia. Już za kilka dni zaczynam pierwszy w swoim życiu rok akademicki. Przeprowadzka do nowego miasta, nowe miejsca, znajomości i nowy tryb nauki. I przede wszystkim większa samodzielność.
 Mam już wybrane przedmioty, zaklepane ćwiczenia i znalazłam ludzi, którzy sprzedadzą mi podręczniki i inne potrzebne materiały. Teraz tylko czekać do niedzieli... Z jednej strony się boję, bo to takie "pójście w nieznane", ale z drugiej ekscytuję się, bo to coś nowego, intrygującego, no po prostu zupełnie inny tryb życia.
 Zastanawiam się, czy po prawie pięciu miesiącach przerwy od nauki mój mózg będzie umiał na nowo przystosować się do przyswajania dużej dawki wiedzy. Z początku może być trudno, zwłaszcza z chęcią i motywacją, aczkolwiek myślę, że po pewnym czasie popadnę w pozytywną rutynę i uczenie się będzie mi przychodzić w miarę łatwo. Ponadto sporo nowych znajomości przede mną. Jestem dobrej myśli, a przynajmniej chcę być dobrej myśli!:)

Trudno jest się nam przystosować do zmian. A to dlaczego? Kurczowo trzymamy się aktualnej sytuacji, może nie najlepszej, ale dobrze nam znanej i stabilnej. Boimy się spróbować nowego, bo nie wiemy, co nas spotka. Może gdzieś tam podejrzewamy, że będzie nam lepiej, że będą z tego korzyści, ale mimo wszystko boimy się.

Są sytuacje takie, jak moje studia, gdzie chcąc nie chcąc idziemy w tą nową rzeczywistość. Wybraliśmy je sobie sami, to jasne, ale mimo wszystko ciąży nad nami coś "odgórnego", co popycha nas w te zmiany; taki naturalny porządek rzeczy.
 Taką naturalną zmianą może być również przeprowadzka wraz z rodziną do innego miasta, a nawet kraju - tu również nie możemy się tym zmianom sprzeciwić, a jedynie dostosować się do nich. Jeśli je przyjmiemy pozytywnie - wygrana nasza.

Istnieją jednak takie sytuacje, kiedy zmiana nie jest "odgórna", zależy ona wyłącznie od nas; możemy na nią pozwolić lub nie, iść w nią lub stać dalej w tym miejscu, w którym jesteśmy.
Są to sprawy błahe takie jak - zmiana fryzury, czy koloru włosów - mimo wszystko niekiedy bardzo trudno się na nią zdecydować, bo co przepadnie, już nie wróci. Ale czy w nowej fryzurze (jeśli oczywiście umiejętnie ją dobierzemy do kształtu twarzy, typu urody itp) nie będziemy wyglądać lepiej? Po co więc zostać w tym co opatrzone i znane, jeśli możemy wyglądać lepiej w nowym uczesaniu, długości, kolorze.
Są to również sprawy poważniejsze, takie jak zmiana pracy, czy zerwanie jakiejś relacji. Nasza praca nam nie odpowiada, dusimy się w niej, nudzimy, nie widzimy perspektywy samorealizacji, jesteśmy uciskani lub niesprawiedliwie traktowani - beznadziejnie, ale "stabilnie", bo przecież mamy z czego żyć. Z jednej strony mamy jej dość, ale z drugiej boimy się zmiany, bo co jeśli zostaniemy z niczym? Wysyłaj CV, szukaj, chodź na rozmowy o pracę i gdy znajdziesz coś, co Ci odpowiada, pracę, która będzie zgodna z Twoimi talentami i pasjami albo po prostu taką, w której będziesz się dobrze realizować - idź w to. Nie bój się zmian. Lepiej zarabiać mniej i cieszyć się życiem, niźli więcej i być zestresowanym, smutnym człowiekiem.
To samo jeśli chodzi o np. toksyczną przyjaźń. Przyzwyczaiłeś/aś się do tej osoby, okay, macie dużo wspólnych wspomnień, okay, ale jeśli ona Cię np. ogranicza, stawia przed Tobą nieracjonalne zakazy, steruje Twoim życiem, obgaduje Cię, okłamuje, jest zaborcza, przesadnie nieufna lub obraża Cię (nie mylić z konstruktywną krytyką) co krok, to po co trwać w takiej fałszywej przyjaźni? Nie bój się, że zostaniesz sam, nie reaguj na szantaże z drugiej strony, tylko po prostu skończ tą znajomość, nie pozwól nikomu by traktował Cię tak, jak nie powinien. Przez chwilę może być Ci pusto i smutno, ale po jakimś czasie poczujesz wolność i będziesz mógł w końcu spokojnie odetchnąć, bez tej ciągłej maniakalnej kontroli i/lub obrażania itp.

Nie bój się zmian, bo one prowadzą nas ku nowemu, do przodu, do innego w jakimś stopniu życia. Pamiętaj, że kto stoi w miejscu, ten po pewnym czasie zacznie się cofać. Niektóre zmiany przyjdą same, więc najlepiej przyjmij je pozytywnie, co możesz zrobić lepszego? Ale na niektóre Ty będziesz musiał dać pozwolenie, będą one wynikać z Twojej inicjatywy. Musisz wszystko dobrze przemyśleć, to prawda. Ale gdy już przemyślisz (na chłodno, nie w emocjach), to po co zwlekać w nieskończoność. Jeśli jakaś zmiana jest w stanie wprowadzić coś dobrego do Twojego życia, nie oglądaj się za siebie. Czy to będzie zmiana wystroju Twojego pokoju, czy zmiana szkoły, a może priorytetów. Zmiany to coś naturalnego w życiu każdego człowieka, tak więc przezwyciężmy strach przed nieznanym i ekscytujmy się nowymi perspektywami:).

A Wy jak reagujecie na zmiany? Lubicie je wprowadzać do swojego życia? Piszcie ^^.

Trzymajcie się
Dobrego i sensownego czasu Wam życzę
Paaaaa!:)



6 komentarzy:

  1. Na początku zawsze jest ciężko przyzwyczaić się bo przyzwyczajeni jesteśmy do nawyków i do komfortu jak napisałaś otoczce w której czujemy się jak ryba w wodze. Jednak przychodzi taki czas kiedy zmieniamy coś i potem żałujemy lecz z czasem mamy tylko przyzwyczajenie i po prostu automatycznie coś robimy pewne nawyki i gubimy niepotrzebny stres. Powodzenia na studiach i pamiętaj będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę powodzenia na studiach kochana mnie to czeka za 2 lata ale ten czas tak szybko mija :)
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia ! Jestem pewna że sobie poradzisz , trzymam kciuki ❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. Powodzenia na studiach, też teraz to przeżywam :)
    ******************************************
    ZAPRASZAM DO SIEBIE NA NOWY POST!
    MOGŁABYM PROSIĆ O JEDEN DŁUŻSZY KLIK? Z GÓRY DZIĘKUJE :)
    *KLIK*

    OdpowiedzUsuń
  5. Powodzenia! Wszystko na pewno Ci się uda :D Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń